Wiceadm. Marek J. Toczek
„Trzeba rozrywać rany by
nie zabliźniły się podłością”
Historia – „nauczycielka życia” – kołem się toczy. My Polacy, w swej masie, wciąż nie potrafimy wyzwolić się od propagandowych półprawd i pudrowanego fałszu. Nie chcemy poznać faktów i okoliczności ich powstania. Bez tego trudno jest dokonać rzetelnej oceny postępowania zarówno przywódców jak i mas społecznych. Sprawą honoru Polaków jest okazywanie szacunku i czczenie pamięci bohaterów narodowych, ale także wymazanie z pamięci pokoleń postaci łotrów i zdrajców – sprawców naszych nieszczęść.
Zamiast wstępu
Mówiąc o zwycięstwie Polaków w wojnie z Rosją sowiecką wskazuje się bitwę pod Warszawą. Koncepcja tej batalii rodziła się w skrytości, ma swoje wcześniejsze korzenie i tragiczny przebieg, ale o tym się już nie wspomina.
W piątą rocznicę Bitwy Warszawskiej szef Wojskowego Biura Historycznego gen. Marian Kukiel opublikował na łamach Bellony źródłowe opracowanie na temat tej bitwy. Można by powiedzieć, że z racji pełnionego stanowiska wykonał swoje zadanie. Opracowanie to spotkało się z bardzo ostrą, wprost obelżywą krytyką ze strony marszałka Józefa Piłsudskiego, który zarzucił autorowi, że za mało uwypuklił jego rolę. Nie dziwi więc fakt, że wkrótce gen. M. Kukiel przestał pełnić swą funkcję i został zwolniony z wojska, a tekst jego opracowania, złożonego do archiwum opatrzono klauzulą: „Nie wypożyczać – udostępnić tylko za zgodą szefa WBH”.
Gen. Władysław Sikorski w wydanej w 1928 r. pracy na temat wojny 1920 r. wyraził oceny znacząco odbiegające od oficjalnie akceptowanych. W rezultacie ten najwybitniejszy dowódca armii w 1920 r. został odsunięty od służby wojskowej i nawet w kampanii wrześniowej 1939 r. nie pozwolono mu stanąć do walki.
W 1937 r. gen. Tadeusz Kutrzeba zwrócił uwagę na ubóstwo literatury, zarówno opracowań wojskowych jak i opracowań ogólnodostępnych, opisującej przebieg ofensywy na Ukrainie kierowanej przez J. Piłsudskie. Ten stan rzeczy wyjaśnił następująco: „Nie publikowano dotąd nic szerszego z naszej kampanii na Ukrainie, dlatego, że z konieczności trzeba było, oprócz działu wojskowego, niejedno powiedzieć z kwestii zewnętrzno – politycznych, o przyjaciołach i sąsiadach, a w tych sprawach polecił Marszałek Piłsudski dochować milczenie przez 10 -15 lat”.
Gen. T. Kutrzeba przestrzegał wówczas: „Minął już okres kurtuazyjnego milczenia, a jednocześnie Wódz Naczelny zamknął oczy na wieki. Przed nim jeszcze odeszło w zaświaty szereg wyższych dowódców i szefów, czynnie występujących w kampanii ukraińskiej: ataman Petlura, generałowie Listowski, Romer, Iwaszkiewicz, Szubert, Kessler, Julian Stachiewicz. Jeszcze parę lat i szereg tych, którzy kampanię tę znają z własnych przeżyć na wyższych szczeblach dowodzenia stopnieje jeszcze więcej. Powstać może legenda, nie dająca się sprawdzić”.
Przed 1939 r. wszelkie dyskusje na temat wojny 1920 r. były tłumione, często w sposób brutalny. Brak fachowych opracowań, także dyskusji w gronie dowódców i oficerów sztabów, szczególnie o popełnionych błędach, spowodował, że znaczną część z nich powtórzono w kampanii 1939 r. Jednym z nich było zaniechanie stworzenia dowództw frontów i korpusów, co poważnie utrudniło proces dowodzenia na najwyższym szczeblu.
Nie rozwiązanym mankamentem nadal pozostawało ugrupowanie wojsk w kordonie i brak umiejętności manewru w obronie, nie znaleziono sposobu na przesadne stosowanie wymagań tajności, które pozbawiały dowódców niezbędnych informacji…
Brak fachowej dyskusji na tematy wojny 1920 r. w szczególności wskazania okoliczności naszego zwycięstwa, co należy szczególnie podkreślić, umożliwił powstanie zarówno wśród społeczeństwa, jak i najwyższych władz państwowych błędnego przekonania o potędze militarnej Polski. Nie rozumiano, że o naszym zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej zdecydowały przede wszystkim kardynalne błędy dowództwa rosyjskiego. To błędne przekonanie dało przyzwolenie na ryzykowną politykę zagraniczną w latach 1938 -1939, która doprowadziła do czwartego rozbioru Polski w ciągu raptem czterech tygodni.
Szembek w swym „Diariuszu” 24 marca 1939 r. zanotował buńczuczną wypowiedź Becka: „Za pomocą 9 dywizji Niemcy promenują się dziś po całej Europie, a tą siłą nikt Polski nie weźmie”. Pod data 28 czerwca 1939 r. zapisał: „Nastroje wśród naszych generałów są bardzo gorące. Niejednokrotnie słyszy się wśród nich zdanie, że obecny moment – kiedy Anglia stoi za nami – jest jedynym do wywołania konfliktu”.
Po wojnie mieliśmy pół wieku komunistycznej dominacji i w tamtej sytuacji nie może nikogo dziwić fakt, że cenzura nie dopuszczała nawet wzmianki o wojnie 1920 r. Bo przecież w tej wojnie Armia Czerwona – rzekomo „niezwyciężona” – została rozgromiona przez Wojsko Polskie. O tej wojnie należało zapomnieć lub udawać, że jej nie było. Stalinowscy historycy wojnę 1920r. określali po prostu jako: „pogrom białych Polaków, którzy przerażeni prosili o pokój”.
Do roku 1989 wyrosło w Polsce kilka pokoleń Polaków, które o wojnie polsko – rosyjskiej 1920 r. niemal nic nie wiedziały, oprócz tego, że czyjś dziadek walczył na Ukrainie lub pod Warszawą.
Kolejne ekipy władzy w III RP nie stworzyły klimatu by to priorytetowe zadanie zostało podjęte i wykonane sumiennie. Świętowaliśmy 100 rocznicę zakończenia I wojny światowej, nasze drogi do niepodległości, fakt odzyskanie naszego państwa i kształtowanie jego granic … Nadal obserwujemy postawy oficjeli ignorujące nasze narodowe interesy, wskazujące na ich uległość wobec tzw. poprawności politycznej i salonowej propagandy.
Dla porządku trzeba wskazać, że w 1975 r. w Paryżu, w Zeszytach Historycznych Jerzego Giedrojcia ukazały się wspomnienia Bogusława Miedzińskiego wyczerpująco przedstawiające „politykę wschodnią” J. Piłsudskiego, w szczególności polityczne i wojskowe przyczyny, które go skłoniły do wyprawy kijowskiej. Później, w 1990 r. odbyła się sesja naukowa w Instytucie Historii PAN na temat wojny 1920 r. Mała dostępność i niski nakład opracowanych i opublikowanych materiałów, zarówno w Zeszytach Historycznych jak i biuletynie Instytutu Historii PAN (800 szt.) nie wpłynęły istotnie na poprawę stanu wiedzy w społeczeństwie. Nie ukazały się też w powszechnym obiegu tłumaczenia na język polski cennych pozycji na temat wojny polsko – rosyjskiej 1919-1920 wydanych na zachodzie w latach 1975 i 1983. A warto wiedzieć:
– W jaki sposób J. Piłsudski, dyletant wojskowości, zdołał w ciągu zaledwie jednego roku, w zniszczonej działaniami wojennymi Polsce, utworzyć 900 tys. armię?
– Dlaczego wiosną 1920 r. J. Piłsudski nie przyjął bardzo korzystnych dla nas propozycji pokojowych sowietów, ale podjął wyprawę kijowską?
– Dlaczego w lecie 1920 r. na Ukrainie nasi generałowie z dowódcą frontu gen. Edwardem Śmigłym – Rydzem, zostali pobici przez Armię Konną dowodzoną przez b. wachmistrza carskiej kawalerii?
– Co było powodem złożenia na ręce premiera Wincentego Witosa dymisji z zajmowanych stanowisk i wyjazd J. Piłsudskiego z Warszawy przed rozstrzygającym starciem – Bitwą Warszawską?
– Kto wygrał bitwę pod Warszawą, J. Piłsudski, gen. Rozwadowski czy gen. Weygand?
– Dlaczego J. Piłsudski jako Naczelnik Państwa robił wszystko aby nie dopuścić do zawarcia pokoju w Rydze?
– Wreszcie co najważniejsze – co było głównym celem wojny w 1919 – 1920 r.?
* * *
Przed bitwą
Przygotowania do obrony stolicy przebiegały w bardzo nerwowej atmosferze. Józef Piłsudski pomimo uzyskania votum zaufania Rady Obrony Państwa, nie zdobył się na właściwą dla sytuacji wewnętrzną mobilizację, wręcz przeciwnie z wyraźnym trudem przychodziło mu sprawować funkcję Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa. Gen. Marian Kukiel charakteryzował ówczesną postawę J. Piłsudskiego następująco: „(…) dużo ducha zaczepnego i zawziętego uporu. Energia wielka, ale już w tym czasie nierównomiernie czynna: odpływy i przypływy, okresy depresji (…), skłonności do dzielenia się odpowiedzialnością z innymi – Rozwadowskim, Weygandem, Radą Obrony Państwa”.
Gen. broni Tadeusz Jordan Rozwadowski, należał do generacji, którą nazywano pokoleniem niepokornych. W poszukiwaniu dróg do niepodległej Polski wybrał pozornie najbardziej kontrowersyjną – służbę w obcej, austro – węgierskiej armii. Do Wojska Polskiego trafił jako już dojrzały człowiek i doświadczony dowódca w stopniu generała leutnanta. Był pierwszym organizatorem Sztabu Generalnego, dowódcą Armii „Wschód” w wojnie polsko -ukraińskiej, wreszcie szefem Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu. Uczestniczył w rozmowach na konferencji w Spa, gdzie przeciwstawiał się żądaniom premiera W. Brytanii Lloyda Georga i krytycznie oceniał podpisane zobowiązania strony polskiej. Działając we Francji, zyskał przychylność marszałka Focha, co zaowocowało porozumieniem o daleko idącej francuskiej pomocy wojskowej. Jego energiczne zabiegi wspólnie, z gen. Pomianowskim zapewniły dostawy broni i zaopatrzenia dla walczących wojsk polskich, nawiązanie dobrych stosunków z Rumunią oraz stworzeniem warunków do sformowania polsko-amerykańskiej eskadry lotniczej im. Tadeusza Kościuszki.
22 lipca 1920 r. gen. Tadeusz Rozwadowski zostaje odwołany do Warszawy gdzie obejmuje stanowisko szefa Sztabu Generalnego, w najtrudniejszym momencie wojny z bolszewikami. Fakt ten w środowisku wojskowych jak i polityków przyjęto z entuzjazmem. Okoliczności wyboru generała na stanowisko szefa Sztabu Generalnego nie są do końca jasne. W swej książce J. Piłsudski sobie przypisuje tą decyzję, wedle innych źródeł ta nominacja była wymuszona przez Francję. Prawda leży chyba gdzieś po środku – „sugestię” Francuzów zaakceptował J. Piłsudski. Nie ulega wątpliwości, że gen. T. Rozwadowski był wówczas najlepszym kandydatem spośród wszystkich generałów na to stanowisko.
Wincenty Witos pisał o generale: „nie tylko, że odznaczał się wielka odwaga i niewyczerpanym bogactwem pomysłów operacyjnych, ale pewnością siebie i wprost bezgranicznym optymizmem”.
24 lipca utworzono Rząd Obrony Narodowej na czele, którego stanął Wincenty Witos. Nie ulega wątpliwości, że nowy rząd, jak i charyzma premiera w aktywizacji społeczeństwa do konsolidacji, a wojska do dalszego oporu, odegrały doniosłą rolę w nadchodzących trudnych chwilach.
Gen. T. Rozwadowski, ukształtowany zawodowo w armii austriackiej, jako szef Sztabu Generalnego bezwzględnie przestrzegał zasady lojalności, otwarcie bronił „autorytetu i osobistej czci Józefa Piłsudskiego”. W tym względzie, z wrodzoną grzecznością, ale i zdecydowaniem poskramiał ambicje m. in. gen. Józefa Hallera i gen. Franciszka Latinika, roztaczając parasol ochronny nad Naczelnym Wodzem. W czasie Bitwy Warszawskiej, gdy wojska wroga stały u wrót stolicy dawał temu wielokrotnie dowody, choć jak pisał Wincenty Witos: „nie było to rzeczą ani łatwą ani popularną, bo ciężkie zarzuty przeciw Piłsudskiemu sypały się jak z rogu obfitości”.
Nominacja szefa sztabu nie była jedyną zmianą we władzach wojskowych. Z rekomendacji gen. T. Rozwadowskiego Naczelny Wódz z dniem 29 lipca powołał gen. Józefa Hallera na stanowisko dowódcy Frontu Północno – Wschodniego. Istotnym wydarzeniem było też przybycie 25 lipca do Warszawy misji alianckiej z gen. Weygandem na czele.
Gen. T. Rozwadowski z wielką energią przystąpił do organizacji podległego sztabu, do historii przeszło jego optymistyczne powiedzenie: „Panowie nie rozumiem paniki, sytuacja jest doskonała…”. Trudno o lepsza motywację do wytężonej pracy i wiary w powodzenie.
Z szeregów „sztabowców” szybko usuniętych zbędnych i protegowanych, kierując ich do nowo formowanych jednostek. Sztab przystąpił do prac analityczno – planistycznych. Gen. T. Rozwadowski swym autorytetem wniósł do pracy sztabowej nowego ducha, zerwał z koncepcją walki ciągłymi frontami, narzucając walkę manewrową z zastosowaniem „ekonomii” sił. Była to nowatorska koncepcja walki na rozległych przestrzeniach frontu wschodniego. Niezwykle ważną była też wprowadzona zasada podpisywania się generała pod każdą swoją decyzją. Licznym oponentom swoich koncepcji, w tym także gen. Weygandowi, tłumaczył, że planowanie działań bojowych zamykających front, wymaga nie 20, a co najmniej 80 dywizji, a takich sił nie mamy.
W powstałej sytuacji gen. Rozwadowski gotów był przyjąć pomoc wszelkich sił zdolnych do walki z bolszewikami. W końcu lipca zgodził się na formowanie kozackich oddziałów przy Armii Polskiej. Ochotników, przede wszystkim Kozaków kubańskich, ale też dońskich i terskich werbowano w obozach jenieckich. Pozytywnie odnosił się do inicjatyw formacji podległych atamanowi Semenowi Petlurze.
Pierwszym zadaniem generała było uporządkowanie bezwładu jaki powstał podczas wycofywania się wojsk polskiego Frontu Północno – Wschodniego i narzuceniu im pełnego porządku w odwrocie i na pozycjach, sprzyjającego przygotowaniu do kontrataku.
Plan odparcia agresji gen. Tadeusza Rozwadowskiego
Plan operacji obrony Warszawy i odparcia agresji przewidywał wykonanie przeciwnatarcia na przedpolu Bugu i Narwi, z wyjściem na flanki i tyły armii bolszewickiej podczas forsowania Bugu. Plan miał być realizowany w dwóch etapach: pierwszy – obronny, utrzymanie linii Bug – Narew do momentu rozbicia Armii Konnej Budionnego i zaczepny, przeprowadzony siłami przegrupowanych wojsk z południa.
Używając słów gen. T. Rozwadowskiego: „(…) należało skończyć Budionnego gruntownie, a następnie przenieść co się tylko da, ogałacając Front Południowy, do rozstrzygnięcia nad Bugiem”.
Zadanie pobicia Armii Konnej Budionnego powierzono 2 Armii gen. Kazimierza Raszewskiego, któremu podporządkowano m. in. Grupę Kawalerii gen. Jana Sawickiego. Za namową gen. T. Rozwadowskiego Naczelny Wódz wyruszył na front by z bliska obserwować bitwę z Budionnym. Gdy walki z bolszewicką kawalerią przybrały zwycięski obrót, do J. Piłsudskiego dotarła wiadomość o zdobyciu przez bolszewików na północy twierdzy Osowiec oraz Brześcia. Nie miało to znaczenia przy rozprawie z Budionnym, ale załamany tą wiadomością Naczelny Wódz nakazał przerwać działania przeciwko Armii Budionnego i … powrócił do podwarszawskiego Anina, gdzie przebywał przez kilka dni.
Pomimo takiego obrotu działań gen. Rozwadowski konsekwentnie realizował swój plan, przygotowując kontratak na Brześć. Ponieważ siły, które miały wykonać to zadanie nadal zajęte były walkami z wojskami Budionnego, realizacja planu opóźniała się. Próba rozbicia sił wroga nad Bugiem nie powiodła się, ale walki tam stoczone przyniosły wymierne korzyści Polakom. Ofensywa bolszewicka straciła swój impet, a to umożliwiło przegrupowanie wojsk polskich i stworzenie odwodów do kolejnej bitwy.
Zdecydowany opór wojsk polskich na Bugu i Narwi miał także wpływ na podejmowane decyzje gen. Tuchaczewskiego. Tuchaczewski był przekonany, że główne siły polskie grupują się tu na północy, przekonał głównodowodzącego armią bolszewicką Siergieja Kamieniewa, do zmiany pierwotnych planów. Zamiast uderzać większością sił na Warszawę od wschodu, postanowił skierować swoje trzy armie znacznie bardziej na północ, w celu sforsowania Wisły i obejścia stolicy od zachodu. Na Warszawę od wschodu miała uderzać tylko 16 Armia i jedna dywizja z 3 Armii. W tym czasie siły bolszewickiego Frontu Południowo – Zachodniego działały nadal na kierunku Lwowskim. Powstała luka pomiędzy frontami, osłaniana była tylko przez słabą Grupę Mozyrską, dawało to szansę na korzystne dla Polaków rozstrzygnięcie.
2 sierpnia do gen. T. Rozwadowskiego dociera informacja o utworzeniu w Białymstoku Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski i wydanej odezwie. 4 sierpnia wróciła „z niczym” delegacja, z wiceministrem Władysławem Olszewskim wysłana na rozmowy z bolszewikami. Stało się jasne, że rozstrzygnięcie konfliktu musi być dokonane w walce. Trudno sobie wyobrazić jak wielkie brzemię odpowiedzialności ciążyło w tym czasie na gen. T. Rozwadowskim. Wódz Naczelny nadal przebywał a Aninie i praktycznie kontaktu z nim nie było.
Analizując na bieżąco przebieg sytuacji generał dokonywał korekty swojego planu operacyjnego, postulował oderwanie się części sił od nieprzyjaciela i przegrupowanie ich na linię Wisły. Szykowano pośpiesznie jednostki rezerwowe niezbędne do kontrataku. Informacje o faktycznej sytuacji na froncie przekazywał tylko zaufanym, do których należał premier Wincenty Witos. Ani przez moment nie utracił wiary w ostateczne zwycięstwo.
Wbrew sugestiom gen. Weyganda gen. T. Rozwadowski nie zamierzał rezygnować z walki o Lwów i Galicję Wschodnią, uważając że pozostawione tam wojska zwiążą walką siły bolszewickiego Frontu Południowo – Zachodniego.
W nocy z 5 na 6 sierpnia na naradzie, w obecności Naczelnego Wodza, gen. Rozwadowski przedstawił dwa warianty miejsc koncentracji sił, skąd miało wyjść uderzenie na bolszewików. Pierwszy wariant, wspierany przez gen. Weyganda, przewidywał koncentrację wojsk w pobliżu Warszawy, w rejonie Garwolina lub Mińska Mazowieckiego, drugi – bardziej manewrowy, rekomendowany przez gen. T. Rozwadowskiego, przewidywał atak wojsk polskich wychodzący znad Wieprza na flanki i tyły nieprzyjaciela. J. Piłsudski przychylił się do propozycji gen. T. Rozwadowskiego i zaakceptował drugi wariant, jako gwarantujący większe szanse pełnego sukcesu. Podjęta wówczas decyzja znalazła swój wyraz w wydanym tego dnia przez gen. T. Rozwadowskiego rozkazie operacyjnym nr 8358/III do przegrupowania sił.
Wojska polskie podzielono na trzy fronty:
– Front Północny – gen. J. Hallera, w składzie trzech armii:
5 Armia – gen. Władysława Sikorskiego, miała bronić odcinka nad Narwią i Orzycem, nie dopuszczając nieprzyjaciela do obejścia i ataku na Warszawę od północy;
1 Armia – gen. Franciszka Latinika miała wyczerpać walką siły nieprzyjaciela na przedpolu Warszawy;
2 Armia – gen. Roi miała bronić linii Wisły od Karczewa po Dęblin.
– Front Środkowy – gen. Śmigłego – Rydza, stanowił ugrupowanie manewrowe, gdzie główną grupę uderzeniową stanowiła 4 Armia – gen. Leonarda Skierskiego skoncentrowana w rejonie Dęblin – Łysobyki – Kock. Flanki i tyły grupy miała osłaniać 3 Armia – gen. Zielińskiego, od Kocka po Brody.
– Front Południowy – gen. Iwaszkiewicza, składał się z 6 Armii i Armii Ukraińskiej, miał prowadzić działania osłonowe w Małopolsce.
Wynikający stąd stosunek sił, wynosił: w pasie obrony 5 Armii, atakowanej przez 15, 3 i 4 Armię wroga jak 1 : 2,4; na przedmościu warszawskim siły były wyrównane, natomiast w pasie działania 2, 4 i części sił 3 Armii, mających przed sobą tylko Grupę Mozyrską, stosunek sił wynosił 5 : 1 na naszą korzyść.
Przegrupowanie wojsk do Bitwy Warszawskiej prowadzono w niezwykle trudnych warunkach. Część oddziałów musiała oderwać się od wroga i przejść długą drogę do miejsca koncentracji. 12 sierpnia odbyła się ostatnia narada J. Piłsudskiego z gen. T. Rozwadowskim i gen. Weygandem. J. Piłsudski skrytykował ostatnie dyspozycje gen. T. Rozwadowskiego kierowane do wojsk. Poinformował, że opuszcza Warszawę i udaje się do Puław.
Przed wyjazdem Naczelny Wódz udał się do premiera W. Witosa, któremu bez wyjaśnień wręczył list z prośbą o dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza. Premier W. Witos był wstrząśnięty, list przyjął, ale w obawie o morale wojska, dymisji tej nie ogłosił. Po wyjeździe Naczelnego Wodza ogólne dowodzenie wojskami polskimi w bitwie spoczęło na gen. T. Rozwadowskim.
Od 13 sierpnia Armie Tuchaczewskiego zaciekle atakowały Front Północny gen. Józefa Hallera z zamiarem obejścia jego lewej flanki, szybkiego zajęcia Warszawy od zachodu, przecięcia linii zaopatrzenia z Gdańska i rozwinięcia powodzenia na zachód. Szczególnie ciężkie boje prowadziła 5 Armia gen. Władysława Sikorskiego, wiążąc bojem trzy armie nieprzyjaciela. Ciężkie walki trwały na przedmościu warszawskim, ich symbolem stała się obrona Radzymina, który wielokrotnie przechodził z rąk do rąk oraz walki pod Ossowem.
Gen. T. Rozwadowski lustrował linie obronne oraz wydawał decyzje wynikające z przebiegu bitwy. Przemawiając do żołnierzy uświadamiał im wagę rozpoczynanych starć: „Bitwa dziś rozpoczęta pod Warszawą i Modlinem decydować będzie o losach dalszych całej Polski. Albo rozbijemy zupełnie dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo nowe jarzmo i ciężka niedola czeka nas wszystkich bez wyjątku”.
Naczelny Wódz, w drodze do Puław skręcił na południe, tracąc cały dzień, by w majątku pod Nowym Sączem spotkać się z przyszłą żoną Aleksandrą i córkami. Z listu wysłanego już z Puław 15 sierpnia wynika, że J. Piłsudski znał wszystkie dokonane przez gen. T. Rozwadowskiego zmiany we wcześniejszym planie i je akceptował. Ta korespondencja przytaczana jest przez historyków jako dowód lojalności gen. T. Rozwadowskiego wobec Naczelnego Wodza.
15 sierpnia następuje przełom w bitwie nad Wisłą i Wkrą. Pobite zostały trzy z czterech armii bolszewickiego Frontu Zachodniego. Aby nie dopuścić do ich wycofania i odtworzenia zdolności do walki, gen. T. Rozwadowski domaga się przyśpieszenia ofensywy znad Wieprza. Interweniuje też gen. Weygand.
J. Piłsudski zwleka, w swym rozkazie operacyjnym przesunął wcześniej ustalony termin kontrataku z 17 na … 16 sierpnia 1920 roku. Zaznaczył w nim wyraźnie: „Obejmuję bezpośrednie kierownictwo nad kontrofensywą …”. Był to pierwszy rozkaz jaki podpisał Naczelny Wódz w całej Bitwie Warszawskiej. Co stało na przeszkodzie by w powstałej sytuacji na froncie ruszyć niezwłocznie do kontrataku już 15 sierpnia? W rozumieniu formalnym takiego zapisu oznaczało to, że J. Piłsudski przejął funkcję dowódcy szczebla operacyjnego rezygnując z naczelnego zwierzchnictwa. W tej sytuacji nowe zadania dla dowódcy Frontu Północnego – gen. J. Hallera wyznaczył gen. T. Rozwadowski i przesłał mu w dyrektywie operacyjnej nr 8752/III z 15 sierpnia.
Pierwsze uderzenie wojsk dowodzonych przez J. Piłsudskiego trafiło w próżnię. Łatwy bój toczyła jedynie 21 Dywizja Piechoty, pozostałe przemieszczały się bez kontaktu z nieprzyjacielem. Dopiero 17 sierpnia pod Garwolinem doszło do starcia. Wyzwolono Białą Podlaską, Międzyrzec i Siedlce. Pod Mińskiem Mazowieckim doszło do zetknięcia się 14 Dywizji Piechoty z kontratakującą z rejonu przedmieść warszawskich 15 Dywizją Piechoty.
Zaskoczony klęską swych wojsk Tuchaczewski dopiero 18 sierpnia wydał rozkaz do wycofania swych sił. Rozkaz był spóźniony, jego armie były już w pośpiesznym odwrocie. Na stanowiskach trwała tylko 4 Armia i III Korpus Konny szykujący się do przeprawy przez Wisłę. Sytuacja ta skłoniła dowództwo polskie do kolejnego przegrupowania sił i rozpoczęcie pościgu za wrogiem.
Trzy armie Frontu Środkowego gen. Edwarda Śmigłego – Rydza zostały skierowane ku północnemu wschodowi, z zadaniem dotarcia do granicy z Prusami i odcięcia drogi odwrotu bolszewikom na tym kierunku. 22 sierpnia doszło do krwawych walk pod Białymstokiem, gdzie oddziały 2 Armii gen. Bolesława Roi zastąpiły drogę odwrotu i rozbiły liczne oddziały wroga, w tym 16 Armię, część 3 Armii oraz jednostki Grupy Mozyrskiej. Ciężkie walki stoczono także z III Korpusem Konnym, który przełamując polską blokadę uległ 24 sierpnia pod Kolnem wojskom 4 Armii gen. Leonarda Skierskiego. Resztki bolszewickiej konnicy przekroczyły granicę niemiecką i zostały internowane.
Straty bolszewickie w Bitwie Warszawskiej były olbrzymie. Zginęło wiele tysięcy żołnierzy, ok. 66 tys. dostało się do niewoli.
Odtwarzane po latach zaborów Wojsko Polskie w trzydniowej bitwie na przedpolach Warszawy (13-15 sierpnia 1920r.) zatrzymało bolszewicką nawałę. Było to możliwe dzięki niezwykłej determinacji polskich żołnierzy i mobilizacji całego społeczeństwa. Wielu historyków uważa, że to właśnie w tej bitwie udało się Polakom powstrzymać komunistyczną rewolucję by nie rozlała się na całą Europę. Bitwa Warszawska miała decydujący charakter w wojnie polsko – rosyjskiej.
Chwała bohaterom Bitwy Warszawskiej!
Po zakończeniu bojów rozgorzał spór o autorstwo Bitwy Warszawskiej. W tym czasie gen. T. Rozwadowski nie wikłając się w spory, milczał uparcie, tłumacząc to interesem państwa i dobrem stosunków z Francją. Po miesiącu, w wywiadzie udzielonym w sprawie granicy wschodniej stwierdził (pisownia oryginalna): „Dzięki wysiłkowi oręża polskiego i dzięki niezachwianej wierze naczelnego dowództwa w zwycięstwo, uzyskaliśmy możność zawarcia pokoju na sprawiedliwych, korzystnych dla nas warunkach (…), tak niespodziewanie dla ogółu społeczeństwa zwycięstwo nad Wisłą to nie cud, lecz doskonale wyplanowana i opracowana, aczkolwiek bardzo ryzykowna akcja naczelnego dowództwa, któremu w pomoc swem ogromnie patriotycznem stanowiskiem pospieszyło społeczeństwo. Tutaj po raz pierwszy może okazało się, jak mające wielkie uzasadnienie na początku wojny kategorie myślowe strategików tracą swój walor. Przedstawiciele Ententy nie mogli zrozumieć naszego ryzykownego postanowienia kontrofensywy, wymagając bezwzględnie cofnięcie się na linię Sanu, a nawet chwilowego opuszczenia Warszawy, jak się tego domagał jenerał Dowbór – Muśnicki. Zrozumieliśmy w czas, że ryzyko w tym wypadku jest niezbędne, i że chcąc zapewnić sobie jako taką trwałość pokoju, musimy rozegrać wojnę tak, by jedna strona wyszła zupełnie zwycięsko”.
Tak zaprezentowane stanowisko w trwającym sporze było niewątpliwie gestem gen. T. Rozwadowskiego w celu utrzymania prestiżu J. Piłsudskiego jako Naczelnego Wodza. Tymczasem J. Piłsudski od pierwszych dni po zakończonej bitwie nie krył swojej niechęci do szefa Sztabu Generalnego – świadka jego niekompetencji, depresji i duchowego upadku.
18 sierpnia, jak zanotował gen. Marian Kukiel, Naczelny Wódz bierze z powrotem całość spraw wojskowych w swoje ręce. Ten dzień to początek śmiertelnego sporu z gen. T. Rozwadowskim o wszystko co dotyczyło Bitwy Warszawskiej.
Po klęsce bolszewików pod Warszawą dowództwo Armii Czerwonej dokonało przegrupowania sił szykując je do kontrataku. Polskie plany operacyjne zakładały kontynuację natarcia aż do całkowitego rozbicia sił wroga. Pierwsze uderzenie wykonano na południu siłami Frontu Południowego gen. Iwaszkiewicza. Niestety Iwaszkiewicz nie sprostał nałożonym zadaniom, postulował nawet oddanie Lwowa. 22 sierpnia został zdjęty ze stanowiska. Na nowego dowódcę Frontu Południowego gen. T. Rozwadowski zaproponował gen. J. Hallera, Naczelny Wódz nie wyraził zgody na taką propozycję.
Tymczasem sytuacja stawała się coraz groźniejsza. Gen. Jegorow, po niepowodzeniach pod Lwowem postanowił przenieść działania bojowe podległych wojsk na Lubelszczyznę, kierując tam najpierw 12 Armię i następnie Armię Konną Budionnego.
Kierując Frontem Południowym gen. T. Rozwadowski największe zagrożenie upatrywał w działaniach armii Budionnego, „(…) to ci ruchliwi, lotni konni rabusie gotowi są wyrządzić nam wielkie szkody” i dlatego właśnie ta armia stała się głównym celem ataku.
Zadanie postawiono Grupie Operacyjnej gen. S. Hallera działającej w składzie: 13 dywizji Piechoty, 1 Dywizji Jazdy i Kozackiej Brygady Jazdy esauła Wadima Jakowlewa. Do bitwy doszło 31 sierpnia, poturbowana ale nie rozbita Armia Budionnego wycofała się na wschód. Ucieczka Budionnego umożliwiła koncentrację 3 i 6 Armii, mających wziąć udział w ofensywie na Wołyniu i w Galicji. Ofensywa ta, do której włączono kolejne związki operacyjne, w tym Armię Ukraińską gen. Omelianowicza – Pawlenki przyniosła pełny sukces – rozbito oddziały wroga zajmując Kowel, Łuck, Równe, Tarnopol i Jampol spychając go za Zbrucz na linię: Stara Uszyca nad Dniestrem – Zinków – Płoskirów – Starokonstantynów – Łabuń.
Decyzje polityczne o kontynuowaniu ofensywy przeciw bolszewikom i przekroczeniu linii Curzona zapadły 11 września na posiedzeniu Rady Obrony Państwa. Ustalono także linię rozejmową i graniczną, jakich miała się domagać delegacja polska na rozmowy z Sowietami. Ich kolejny etap miał się odbyć w Rydze.
Rozbicie wojsk bolszewickich na południu nie przesądziło jednak o ostatecznym zwycięstwie Polski. Na północy reorganizowane i uzupełniane armie Tuchaczewskiego przygotowywały się do kontrofensywy. Pojawił się problem polityczny związany z wojskową współpracą litewsko – bolszewicką w czasie toczącej się wojny. Z rąk sowieckich Litwini otrzymali Wileńszczyznę oraz tereny Suwalszczyzny. Władze litewskie wspierały bolszewików, przepuszczając przez swoje terytorium żołnierzy sowieckich przenikających z Prus Wschodnich do Rosji. Był to rewanż m. in. za roszczenia polskie względem Wileńszczyzny. Próby pokojowego rozwiązania sporu z Litwą nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Ten spór zaważył na decyzji przeprowadzenia ostatniej wielkiej operacji w wojnie polsko – bolszewickiej, bitwy niemeńskiej.
Przedstawiony przez gen. T. Rozwadowskiego plan operacji niemeńskiej został przez J. Piłsudskiego odrzucony „jako posiadający niedogodności militarne”. W gruncie rzeczy chodziło o to, że J. Piłsudski ciągle jeszcze wierzył w powodzenie koncepcji federacji Polski z Litwą, a zniszczenie w toku operacji ziem litewskich niweczyło szanse przyjaznego ułożenia stosunków.
Bitwa Niemeńska została więc przeprowadzona według koncepcji J. Piłsudskiego. Działania militarne rozpoczęto 20 września, zacięte walki trwały przez kilka dni. 25 września zajęto Grodno, trzy dni później pod Lidą rozbito 2 Armię bolszewicką. Równolegle 4 Armia polska sforsowała Szczarę wychodząc na tyły armii wroga. W tej sytuacji Tuchaczewski zarządził odwrót swych wojsk. Duże znaczenie dla powodzenia operacji niemeńskiej miały działania osłonowe Grupy Armii gen. Franciszka Krajowskiego skutecznie izolujące 4 Armię bolszewików, w początkowym okresie bitwy, aby rozbić ją później doszczętnie.
Bitwa Niemeńska była wygrana ale wojska sowieckie uniknęły rozbicia. Bitwa Niemeńska nie rozwiązała sporu polsko – litewskiego o Wilno.
Pomimo nastania trudnych warunków atmosferycznych nasze wojska parły naprzód. W czasie uzgadniania w Rydze warunków traktatu pokojowego oddziały polskie wkraczają do Mińska. Wojska bolszewickie zostały pobite na wszystkich frontach. Droga do Moskwy i Kijowa stała otworem, ale Polska była już zbyt wyczerpana, naród spragniony pokoju i nikt nie chciał słyszeć o nowym marszu na Kijów.
Traktat pokojowy w Rydze.
Rokowania pokojowe z bolszewikami rozpoczęły się w sierpniu 1920 r. gdy bolszewickie zagony parły na Warszawę i realnie zagroziły utratą naszej niepodległości. Przedstawiciele rządu polskiego wystąpili w roli petentów. Karta historii odwróciła się gwałtownie po Bitwie Warszawskiej i pokonaniu armii bolszewickiej w Bitwie Niemeńskiej (20 – 29 wrzesień).
Gdy jeszcze trwały walki, 21 września 1920 r. do stolicy Łotwy – Rygi przybyła dziewięcioosobowa polska delegacja, na której czele stał Jan Dąbski. Polska delegacja, której większość stanowili przedstawiciele Sejmu dość szybko uzgodniła warunki pokoju. Gdy strona polska zgodziła się zrezygnować z tworzenia niezależnej od Rosji Ukrainy uzyskała zgodę Rosji na wszystkie żądania terytorialne. Eustachy Sapieha, oddany J. Piłsudskiemu minister spraw zagranicznych, czyniąc określone trudności negocjacyjne nie był w stanie przeszkodzić w podpisaniu traktatu.
18 marca 1921 r. w Rydze, po półrocznych rokowaniach zawarto Traktat Pokojowy między bolszewicką Rosją a Polską, który kończył zwycięską dla nas wojnę. Krótko później Traktat Ryski został ratyfikowany. Traktatem Ryskim wyznaczono granice państwa polskiego na wschodzie. Traktat stanowił o odszkodowaniach dla Polski i regulował sprawy repatriacji oraz polityki wobec ludności polskiej na terenie Rosji. Traktat Ryski oznaczał klęskę polityki wschodniej J. Piłsudskiego. O intencjach J. Piłsudskiego świadczą fakty – gdy negocjacje stron zmierzały do końca i wizja podpisania traktatu stawała się realną, w lutym 1921 r. przygotowując się do nowej wojny, J. Piłsudski podpisał traktat sojuszniczy z Francją, miesiąc później przymierze z Rumunią skierowane przeciwko Rosji. To nie skrywane kroki w stronę przygotowywanej nowej wojny z Rosją bolszewicką.
Tak jak różne były w przeddzień odzyskania niepodległości i w latach walk o granice, wyobrażenia Polaków o polskim terytorium narodowym, tak różny musiał być odbiór zawartego traktatu pokojowego, a nieco wcześniej umowy o preliminariach pokojowych i rozejmie z 12 października 1920 r., przesądzającej znaczną część zawartych w tym traktacie rozstrzygnięć, m. in. dotyczących kwestii terytorialnych.
—————————-
BIBLIOGRAFIA:
– Praca zbiorowa. „POLSKA JEJ DZIEJE I KULTURA, od czasów najdawniejszych aż do chwili obecnej” t. III, lata 1796-1930, reprint wydania przedwojennego.
– Michael S. Neiberg, David Jordan. “Historia I Wojny Światowej, Front Wschodni 1914 – 1920”, 2010 r. Poznań.
– Piotr Okulewicz, „Koncepcja międzymorza”, 2001 r. Poznań.
– Mieczysław Pruszyński. „Dramat Piłsudskiego, wojna 1920 r.” wyd. II, 1995 r.
– Antoni Czubiński, „Historia Polski XX wieku”. Wyd. Nauka i Innowacje, Poznań 2012 r.
– Henryk Nicpoń, „Piłsudski kontra Rozwadowski. Polowanie na generała”, Wyd. Fabuła Fraza Sp. z o.o. Warszawa 2017 r.
– Mariusz Patelski, „Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski, żołnierz i dyplomata”, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2002 r.
– Mieczysław Wojciechowski. „Traktat Ryski 1921 roku po 75 latach” Toruń 1998 r.
– Marek Piotr Deszczyński. „Wincenty Witos”, wyd. sejmowe Warszawa 2008 r.
– Zbigniew Mierzwiński. „Generałowie II Rzeczypospolitej”, t. I i II, wyd. Polonia, Warszawa 1990 r.