Klub Generałów

Emerytury, przywileje…

gen. bryg.    Andrzej Lewandowski 

Emerytury, przywileje…
Czy rzeczywiście?

W okresie ostatnich kilku miesięcy do szerokiej opinii publicznej docierają w wypowiedziach niektórych polityków, podejmowane chętnie poprzez media, sugestie o potrzebie kolejnej reformy systemu emerytalnego służb mundurowych. Eksponowana jest przy tym potrzeba ograniczenia nadmiernych – jakoby – przywilejów tych służb oraz „ogromne oszczędności”, jakie można by przy tej okazji uzyskać. Nierzadko przy tym przekazywane są informacje wyolbrzymione, czy wręcz nieprawdziwe, począwszy od utożsamiania pojęcia „funkcjonariusz” z pojęciem „żołnierz”, a skończywszy na wypowiedziach jątrzących, mających znamiona manipulacji. W czasie dyskusji o zmianach w ustawie emerytalnej używa się nieprawdziwych danych dotyczących tzw. emerytur mundurowych. Nie tak dawno w Sejmie mówiło się nawet o średniej emeryturze mundurowej, wynoszącej jakoby ponad 4,5 tys. zł.
Są partie takie jak Twój Ruch, PiS i PSL, które proponują wprowadzenie tzw. emerytury obywatelskiej, czyli świadczenia wypłacanego wszystkim obywatelom w jednakowej wysokości z budżetu państwa, co graniczy z utopią i świadczy o słabej znajomości zasad funkcjonowania takiego systemu w innych państwach, jak chociażby Kanada, czy Nowa Zelandia.
Niektóre ugrupowania nawołują do likwidacji uprawnień nabytych w PRL  oraz zmniejszenia wskaźnika emerytalnego za służbę pełnioną w tamtym okresie nawet o połowę. Tego typu wypowiedzi pojawiają się od wielu lat, a nasilają się szczególnie w okresie kampanii wyborczych. Przykładem może być wypowiedź posła PiS Zbigniewa Giżyńskiego w „Gazecie Wyborczej” z września 2010 r., że „Oszczędności należy szukać wszędzie, także w nieracjonalnie wydawanych pieniądzach, np. na system emerytur mundurowych. Ponad 50 proc. budżetu MON pochłaniają emerytury”. W podobnym tonie utrzymany jest artykuł w GW z 11 maja 2010 r. pt. „Mundurówki zliczone – do przywilejów dopłacimy 300 mld zł”.
Niestety kłamliwe i jątrzące informacje na ten temat pojawiają się również w niektórych mediach.
A prawda jest zupełnie inna. Otóż, z budżetu MON w 2013 r. na emerytury i renty wydanych zostało 6.365,1 mln. zł, co stanowi 20,4%, a nie ponad 50%, jak poinformował społeczeństwo rzeczony poseł. W 2013 r. emerytury i renty wojskowe pobierane były przez ok. 166 tys. świadczeniobiorców, a średnie wojskowe świadczenie emerytalno-rentowe wynosiło 3083 zł.
Nie jest to mało, biorąc pod uwagę świadczenia cywilne, ale z drugiej strony – przecież wszyscy wiemy, że są grupy zawodowe, niektóre tak liczne jak armia, uzyskujące świadczenia znacznie wyższe niż mundurowe. Są też niemałe grupy zawodowe uzyskujące świadczenia na poziomie 100% ostatniego uposażenia, podczas gdy w służbach mundurowych nikt takich wysokich nie otrzymuje.

Dlaczego więc trwa taka zmasowana nagonka na emerytury mundurowe, a zwłaszcza wojskowe. Odpowiedź wydaje się dosyć prosta.
 Po pierwsze – żołnierze nie posiadają swoich związków zawodowych, które mogłyby zmobilizować całe środowisko wojskowe do zorganizowania ogólnokrajowego medialnego protestu (od razu nasuwa się pytanie – czy to przywilej, czy raczej brak tego uprawnienia, które posiadają inne grupy zawodowe);
 Z drugiej strony – władza wie, że wojskowi nie przyjdą protestować pod urzędy państwowe, bo byłoby to przyjęte jako kwestionowanie zasady cywilnej kontroli nad armią ze wszystkimi konsekwencjami z tego płynącymi;
 Po trzecie – w końcu wydaje się, iż rządzącym jest to na rękę, że winą za fatalny stan finansów państwa można imiennie kogoś obarczyć, kogoś kto nie upomni się o swoje.

A przecież służba wojskowa różni nas w zdecydowany sposób od pracy w cywilu m.in. przez nienormowany czas pracy i pełną 24-godzinną dyspozycyjność. Jeśli do tego dodać ograniczone prawa obywatelskie, brak ustawowej ochrony przed zwolnieniem ze służby (możliwość zwolnienia ze służby np. w związku z nie wyznaczeniem na stanowisko albo utratą sprawności psychicznej lub fizycznej), a także duże prawdopodobieństwo utraty zdrowia i życia i to nie tylko na misjach zagranicznych, ale także w kraju podczas ćwiczeń, czy wykonywaniu innych codziennych obowiązków.

Nagminnie wykorzystywano w mediach argument o możliwości odejścia na emeryturę po 15 latach służby,  „zapominając” dodać, że w takim przypadku odchodzący otrzymywał jedynie 40% dotychczasowego uposażenia (kolejna manipulacja). Rzeczywistość była taka, że po 15 latach służby odchodził niewielki odsetek uprawnionych, a zdecydowana większość służyła  29 lat , a nawet dłużej, gdyż dopiero po takim czasie można było otrzymać emeryturę w pełnej wysokości, czyli 75% uposażenia na ostatnio zajmowanym stanowisku (100% nie osiąga się nigdy).
Oczywiście, od tej reguły są wyjątki. Wielu żołnierzy zawodowych zmuszonych było opuścić w ostatnich latach szeregi armii, nie znajdując miejsca dla siebie w nieustannie restrukturyzowanych jednostkach wojskowych. A setki innych, w tym ponad 50 generałów zwolniono na przełomie 2007/2008, na długo przed upływem ustawowych 60 lat. Co było powodem tego? Chyba nie oszczędności. Wręcz przeciwnie – gdyż na miejsce zwolnionych trzeba było przyjąć innych.
Dziś gdy obowiązuje nowe uregulowanie ustawowe, krytyka emerytur mundurowych nie ustaje. Podkreśla się, że nadal jest to system uprzywilejowany i nieuczciwy w stosunku do systemu powszechnego. Mówi się, że skutki nowej ustawy będzie można zauważyć dopiero za 18-20 lat. Sugeruje się potrzebę kolejnej zmiany systemu – bo państwo dopłaca 15 mld dla około 400 tys. świadczeniobiorców mundurowych. To jest tyle ile rolnikom, których jest 3 razy więcej.
Znaczna część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że  uprawnienia emerytalne są przedmiotem swoistej umowy zawieranej z państwem. Że stanowią one rekompensatę za trudne warunki służby i zagrożenia z nią związane. Polskie emerytury wojskowe nie są szczególnym wyjątkiem w porównaniu do innych systemów obowiązujących w państwach NATO. Najczęściej średnia emerytura po pełnej wysłudze wynosi 75% uposażenia, a nawet 80% jak we Francji, gdzie waloryzacja następuje automatycznie ze wzrostem wynagrodzeń podstawowych żołnierzy służby czynnej. Jeszcze inaczej jest we Włoszech, gdzie po 36 latach emerytura wynosi 94,40% podstawy uposażenia. Wszędzie tam emerytury wojskowe są znacznie wyższe niż emerytury pracowników państwowych. Tylko w nielicznych państwach wskaźniki te są niższe, ale tylko pozornie. Na przykład w Wielkiej Brytanii wysokość emerytury dla 40-letniego żołnierza ze stażem w służbie 18 letnim, wynosi 50% uposażenia zasadniczego, bez dodatków. Po przekroczeniu 40 lat i wysłudze ponad 18 lat emerytura zwiększa się tak, aby przy wieku 55 lat osiągnąć 75% ostatniego wynagrodzenia, a po przekroczeniu 65 lat wzrasta ona obligatoryjnie do 100%. Dodatkowym bonusem w Wielkiej Brytanii są dwie rewaloryzowane wskaźnikiem inflacji odprawy w wysokości trzyletniej przyznanej emerytury. Jedna wypłacana z chwilą odejścia do rezerwy, a druga po przekroczeniu 65 lat życia.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że emerytury byłych żołnierzy zawodowych nie są z reguły jedynym ich źródłem utrzymania. Odchodząc do rezerwy, mają oni duże możliwości podjęcia pracy w sektorze cywilnym. U nas te możliwości są niestety nadal ograniczone, choć można w tym względzie zaobserwować w ostatnich latach pewną poprawę.

W zasadzie, we wszystkich państwach NATO, przepisy emerytalne dla żołnierzy są z korzystniejsze niż innych grup zawodowych. Jest to szczególnego rodzaju rekompensata za wysokie wymagania stawiane żołnierzom oraz ich dyspozycyjność, uciążliwości służby  oraz gotowość do narażenia życia. I nikt nie zgłasza w tym względzie żadnych wątpliwości.

U nas, niestety, rządzący w ostatnich dwudziestu latach niewiele czasu poświęcali, aby pochylić się nad problemami środowiska wojskowego, a tym bardziej emerytów i rencistów wojskowych. Przeprowadzona blisko 18 lat temu rewaloryzacja rent i emerytur miała raz na zawsze zlikwidować zjawisko tzw. „starego portfela”.
 A jaka jest rzeczywistość?
Od 18 lat nie przeprowadzono kolejnych (wymaganych według ekonomistów co 6–9 lat) rewaloryzacji, a przecież w ramach ostatniej rewaloryzacji zmniejszono wskaźnik podstawy emerytury ze 100% do 75%. Zmieniono również zasady waloryzacji z płacowej na cenową, powodując spotęgowanie nabrzmiewającego od szeregu lat owego „problemu  starego portfela”. Jaskrawym przykładem tego zjawiska może być fakt, że ci, którzy odeszli kilkanaście lat temu, otrzymują dziś świadczenie na poziomie 50% obecnie odchodzących z takich samych stanowisk.
Innym projektem lansowanym przez niektórych ekonomistów i polityków, jest włączenie służb mundurowych do powszechnego systemu emerytalnego. Przy czym wprowadza się społeczeństwo w błąd, że w krajach NATO służby mundurowe nie posiadają odrębnych systemów emerytalnych. A jest wręcz odwrotnie – są one w większości  rozwiniętych państw.
Każdą zapowiedź zmian (dokonywanych w atmosferze przeciwstawienia sobie żołnierzy służby czynnej oraz emerytów i rencistów wojskowych), oraz towarzyszące jej argumenty w rodzaju, że planowane zmiany doprowadzą do znacznego zwiększenia uposażeń służby czynnej czy  też, że nastąpi znaczące zwiększenie budżetu MON po przejściu służb mundurowych do powszechnego systemu emerytalnego, można włożyć między bajki.
Wręcz przeciwnie. Poszukiwanie oszczędności w tym obszarze stanowi, powiedzmy to otwarcie, zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, bo może spowodować masową falę odejść najbardziej doświadczonych żołnierzy, tak ważnych szczególnie w okresie profesjonalizacji armii, a w dalszej perspektywie znaczący spadek dopływu chętnych do służby wojskowej.

Jako Klub Generałów Wojska Polskiego wyrażamy wielki niepokój, że i obecne władze państwowe, zamiast dążyć do rozwiązania nabrzmiałych problemu emerytur wojskowych, szukają sposobów na dalsze niekorzystne zmiany istniejącego, i tak krzywdzącego dla nas systemu, pozwalając jednocześnie na dalszą pauperyzację znacznej części emerytów i rencistów wojskowych, z których wielu już dziś żyje na granicy ubóstwa. A przecież weteranom  wojskowym należy się godne życie, bo na to zasłużyli swoją długoletnią, pełną wyrzeczeń, ciężką służbą.

To obowiązkiem państwa jest dbanie o weteranów służby wojskowej, a także  takie kształtowanie opinii publicznej, by – choć to zabrzmi patetycznie – społeczeństwo darzyło odpowiednim szacunkiem swych obrońców, a także rozumiało specyfikę służby wojskowej i wynikające z niej zagrożenia oraz potrzebę ich rekompensaty. To obowiązkiem państwa i jego instytucji jest pokazywanie prawdziwego wizerunku codziennej służby i pracy dziesiątek tysięcy żołnierzy, a nie – jak się to najczęściej zdarza – wybiórcze przedstawianie patologii czy wynaturzeń, które mają miejsce też w innych środowiskach.