Klub Generałów

Nie dajmy się wplątać w politykę, wyciągajmy wnioski z poniesionych klęsk.

gen. dyw. Julian Lewiński

Każdą datę historyczną, każde wydarzenie można wykorzystać, by uzasadniać swoją tezę. Politycy i współpracujący z nimi publicyści wychodzą dziś z założenia, że jeżeli  nawet teza gdzieś błądzi i wyraźnie zmierza do załatwienia własnych koncepcji, to potrzeby polityki medialnej upoważniają do zamieszczania w publikacjach i wykorzystywania w wystąpieniach półprawd, w imię nakreślonej przez rządzących polityki informacyjnej. Dawno temu, gdy prawda królowała na salonach wiodącym zagadnieniem publikacji w liczących się z opinią publiczną gremiach, było pojęcie prawdy historycznej. Niestety od pewnego czasu, a może i jeszcze wcześniej, prawda historyczna jest negowana, a raczej  zastępowana tzw. prawdą polityczną. Na tej prawdzie wychowywane są kolejne pokolenia naszych rodaków, dla których historia ostatniej wojny światowej, Katyń, Lenino, Wołyń, Kresy Wschodnie wymagały rodzinnych korepetycji.

Rodzi się zatem pytanie, czy w świecie zdominowanym przez zawodowych „ulepszaczy rzeczywistości”, warto dążyć do poznania prawdy i mówić prawdę? Nie mam wątpliwości, że tak. Prawda zawsze była i być musi fundamentem rozwoju człowieka i świata. Przez kilkadziesiąt lat poprzez podręczniki szkolne usiłowano w umysłach polskiej młodzieży, z agresora i najeźdźcy ze wschodu, uczynić przyjaciela i wyzwoliciela, a  z tragicznej dla polskiego żołnierza tzw. bitwy pod Lenino, innych bitew i potyczek 1 i 2 AWP chlubę i dumę polskiego oręża. Również  przemilczanie ludobójstwa na Kresach Wschodnich – np. poprzez unikanie używania tego określenia wobec zbrodni, która ludobójstwem niewątpliwie była – jest formą kłamstwa. Jeszcze większym kłamstwem i uderzeniem w fundamentalne wartości cywilizacji jest wybielanie sprawców tego ludobójstwa, pisanie dla nich sfalsyfikowanej, heroicznej historii oraz uznawanie – w imię postmodernistycznego dogmatu pluralizmu prawd i aktualnego zapotrzebowania politycznego – że tak wolno czynić, bo „nowa Ukraina” powinna mieć swoją heroiczną i antysowiecką historię.

Wiodącym zagadnieniem publikacji jest pojęcie prawdy historycznej. Dlaczego prawda historyczna jest negowana poprzez zastępowanie jej tzw. prawdą polityczną?
W tym roku na czoło rocznicowych wydarzeń,  wysunęła się za sprawą Dnia  Podchorążego, kolejna rocznica wybuchu Powstania Listopadowego. A wszystko z racji kolejnych nominacji generalskich. Temat ich zasadności pozostawiam na inny tekst. Nie zgadzam się tylko z wybiórczym, jednostronnym i typowo politycznym potraktowaniem tego zrywu powstańczego.
Mimo, dosyć bogatej literatury fachowej  między innymi: https://myslnarodowa.wordpress.com/2012/11/29/powstanie-listopadowe-kult-blednej-polityki-falszywi-bohaterowie-pseudopatriotyzm-antynarodowy/ czy mojej wypowiedzi w tym temacie, w dalszym ciągu prawda naginana jest do potrzeb politycznych. Trudno zgodzić się z szefem resortu MON, który traktując wybiórczo ten temat stwierdził: „Podchorążowie musieli przejść drogę wydobycia ducha niepodległości z wojska, które było wówczas wspaniałe i znakomite, ale ducha niepodległości nie miało, bo nie miało go DOWÓDZTWO”.

Panie ministrze. To jest propaganda medialna. Czas na prawdę.
Jeżeli ponadto czytam  wypowiedź pewnego rezerwisty, który w liście otwartym do czołowych polskich dowódców pisze: “Obchodzimy dzień chwały niepodległej ojczyzny i polskości. Dzień dumy, że nawet grupa podchorążych, niekoniecznie wysokich oficerów, może dać sygnał do niepodległego zrywu zrzucenia kajdan w drodze do wolności”. A jednocześnie pułkownik rezerwy wzywa żołnierzy w czynnej służbie :” Wzywam do przeciwstawienia się łamaniu Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, w tym do ochrony Trybunału Konstytucyjnego, jako gwaranta jej przestrzegania.
Wzywam Was do interwencji w sprawie obrażania munduru, do poszanowania naszej historii i umacniania wojska.
Wzywam Was do odrzucenia ideologii wiary smoleńskiej i zachowania świeckości armii!”
To nie mogę sobie odmówić skreślenia słów kilku w tym temacie.

Pamiętajmy, że Powstanie Listopadowe, to medal dwustronny, to nie tylko Piotr Wysocki i jego podchorążowie, ale bezlitosne morderstwa popełnione na tych, co rozsądnie i z troską o przyszłość usiłowali nie dopuścić do tej nieprzygotowanej awantury. Groby, polskich generałów, pułkowników, duchownych i części inteligencji wciąż czekają naprawdę, a losy Wielkiej Emigracji są zbyt ogólnie potraktowane.
Radykalizm i dyletanctwo wojskowe inicjatorów wybuchu zbrojnego starły się z próbami studzenia tych zapędów przez wyższych dowódców, którzy jedynie pod groźba utraty życia godzili się na aktywne zaangażowanie w wojnę. Stąd i przebieg działań wojennych nie mógł rokować zwycięskiego zakończenia.
Mieliśmy wiele przykładów częściowych sukcesów na polach bitew wynikających zarówno z patriotyzmu żołnierzy, jak i umiejętności niektórych dowódców. Żołnierz polski walczył dzielnie, jednak już po kilku miesiącach wojny wobec przewagi ilościowej, wyszkolenia i uzbrojenia armii carskiej, nasze oddziały musiały złożyć broń lub opuścić terytorium Królestwa.
W wojnie uczestniczyło ok 130-150 tysięcy naszych rodaków, co było 2-3 krotnie mniej od dobrze wyszkolonych i wyposażonych Rosjan. Ponadto, nie mieliśmy w tym zrywie żadnych sprzymierzeńców.
Niestety, po dokonaniu podboju resztek naszej państwowości od jesieni 1831 roku rozpoczął się czas zagłady. Represje przemieściły część rodaków na daleką Syberię lub do krajów Zachodniej Europy. W kraju zniesiono konstytucję, zlikwidowano sejm i polską armię. Przestała istnieć jakakolwiek odrębność państwowa, staliśmy się częścią Imperium Rosyjskiego. Naród został sparaliżowany na długie lata. Inspiratorzy wyjechali z kraju lub też urządzili się wygodnie w nowej rzeczywistości. Byli i tacy, co przejęli majątki walczących przeciwko carowi i do dziś ich potomkowie korzystają z tych nabytków.
Potomkowie tamtych bohaterów nie znaleźli sposobności, by wyciągnąć właściwe wnioski z poniesionej klęski, nie spojrzeli prawdzie w oczy, co zaowocowało kolejnymi nieudanymi zrywami zbrojnymi jak to w styczniu 1863 roku, czy też w sierpniu 1944 roku. Zbyt często stać nas jedynie na wywołanie powstania, ale nie dokonujemy właściwej oceny jego zakończenia.
Niech młodzi podchorążowie znajdą czas przestudiowania wszystkich okoliczności tej rocznicy i nie pozostają jedynie przy znajomości daty wybuchu tego wielkiego narodowego zrywu o niepodległość. Również wielu otrzymującym szlify generalskie nie zaszkodzi pogłębienie swojej wiedzy w tym temacie. Przestańmy wybierać z historii jedynie propagandowo korzystne urywki. W sprawach obronności mamy bardzo wiele do powiedzenia i nie są nam potrzebne odezwy kierowane w politycznym stylu.