Klub Generałów

Odpowiedzialność, a cywilna kontrola nad armią.

Gen. dyw. Julian Leiński 

Kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego tylko z rzadka dotykała odpowiedzialności i winnych tej narodowej tragedii. Mimo funkcjonowania w Londynie rządu polskiego, a jego cywilnego przedstawiciela w Warszawie, decyzję o wybuchu powstania podjął generał w stolicy. Sylwetka tej osoby jest powszechnie znana, ale nikt nie zadaje sobie pytania, czy ten właśnie generał był przygotowany do pełnienia tej odpowiedzialnej funkcji, czy jego przygotowanie i doświadczenia predestynowały go do pełnienia tego odpowiedzialnego stanowiska? Gdyby przeanalizować sylwetki dowódców przedwojennej armii, ocenić sposób ich przygotowywani do wypełnienia obowiązków na wypadek wojny oraz skonfrontować efekty ich dokonań w wojnie obronnej, to okazałoby się, że negatywne racje głoszone przez niektórych historyków są w pełni uzasadnione. Wynika to głównie z błędnej polityki personalnej kierownictwa państwa i wojska w przedwojennej Polsce.

Przecież to znani z imienia i nazwiska wojskowi w określonym czasie podjęli decyzje dotyczące najważniejszych spraw obronności państwa. Dziś mamy prawo sobie „POGDYBAĆ”. Jak potoczyłaby się wojna we wrześniu 1939 roku, gdyby zamiast brygad kawalerii, zostały utworzone brygady przeciwpancerne i brygady przeciwlotnicze? Gdyby zamiast okrętów podwodnych i kilku niszczycieli, które w chwili potrzeby odpłynęły do Anglii, utworzono kilka brygad pancerno-motorowych? Gdyby armia polska doceniała sprawę łączności, gdyby zamiast polegać tylko na kadrze wywodzącej się z Legionów, dopuszczono do zajmowania odpowiedzialnych stanowisk w wojsku młodym wykształconym oficerom, to system i plan na wypadek wojny byłby opracowany w taki sposób i tak nieudolnie realizowany? Zapewne nie było wielkim wyczynem, by w odpowiednim czasie zauważyć, że funkcjonujący system dowodzenia w czasie pokoju i przewidywany na czas wojny, były nieodpowiednie na ówczesne położenie i ugrupowanie obronne. Siły były nierówne, ale niewiele zrobiono, by te dysproporcje zmniejszyć. Zamiast jedynie zachwycać się bohaterstwem żołnierzy września (to jest prawda), czy uciszać krytyczne oceny minionej wojny, wyciągnijmy wnioski do budowy obronności kraju w optymalny sposób.

Spójrzmy na minione ćwierćwiecze. Kolejni prezydenci, poczynając od Aleksandra Kwaśniewskiego jedynie akceptują systematyczne redukowanie sił zbrojnych. Były koncepcje sił zbrojnych mniejszych, ale sprawniejszych, a dziś wojska operacyjne ma wyręczyć „niezwyciężona” OT. Ciągle brak jest przemyślanych w państwie i zaakceptowanych przez wszystkie siły polityczne strategicznych decyzji dotyczących roli i miejsca sił zbrojnych w układzie koalicyjnym. Więcej oczekujemy od sojuszników, niż sami jesteśmy zobowiązani zrealizować. Z jednej strony wszędzie słychać o zagrożeniu ze wschodu, a zlikwidowano 1DZ, a z 16 DPanc uczyniono międzynarodowy związek taktyczny, który ma bronić naszej niepodległości. Już ponad dwie dekady trwają dyskusje dotyczące modernizacji i uzbrojenia naszych sił zbrojnych, a ich efektem są dalsze szerokie dyskusje, przeglądy strategiczne i symboliczne dostawy dział i moździerzy. W dalszym ciągu obrona naszego wybrzeża zależeć ma od okrętów i niewielkiej ilości innych środków walki. Trudno jednak oczekiwać jakościowych zmian w sytuacji, gdy priorytet miały dotychczas tzw. misje pokojowe, a teraz doszedł nowy rodzaj sił zbrojnych bezpośrednio podporządkowanych szefowi resortu MON.

Legionowych generałów zastępują w siłach zbrojnych politycznie wybrani dowódcy, których najważniejszym atutem staje się lojalność, a styl w jakim dochodzi do wymiany kierowniczej kadry WP przypomina uzupełnianie strat po wybuchu jądrowym. Przez kilka lat trwa reorganizacja dowodzenia siłami zbrojnymi, tworzone są nowe sztaby, wyznacza się całe zestawy dowódców i oficerów sztabu, a po zmianie władzy wszystko wyrzuca do kosza, dokonuje się kolejnej zmiany kierowniczej kadry, przy tej okazji dochodzi do kolejnej masowej nominacji generałów.

W tym miejscu trzeba postawić kolejne pytania. Jaką wartość do zajmowania odpowiedzialnych na wypadek wojny stanowisk będą przedstawiali oficerowie, którzy czołgi i lotnictwo w akcji będą oglądać tylko w czasie defilady nad brzegiem Wisły, a którzy nie mieli możliwości widzieć i dowodzić brygadami i dywizjami w czasie ćwiczeń. Przestańmy podpierać się jedynie udziałem w ochronie konwojów w Iraku i Afganistanie, bowiem tamte doświadczenia mogą być przydatne dowódcom pododdziałów i pojedynczych żołnierzy, ale nie w przygotowaniu i realizacji obrony kraju.

Dziś większość polityków nie widzi swojej odpowiedzialności za stan obronności kraju, nie przedstawia sobie potrzeb pola walki i nie utożsamia się z tymi, którzy poważnie myślą o przyszłości. Trwają spory w temacie śmigłowca, czas podjąć decyzję, czy to ma być śmigłowiec ppanc, czy też wielozadaniowy? Szef resortu obrony z zaskoczenia, nie licząc się ze zdaniem opozycji wrzuca opinii publicznej do dyskusji kolejne tematy, był F-35, a teraz mamy czołg Abrams i okręty typu Miecznik. Jednak, oprócz mediów prorządowych tematy te nie znalazły godnej uwagi, bowiem opozycja jest przekonana, że za niedługo po najbliższych wyborach, wyrzuci te plany do kosza i przedstawi swoje koncepcje. Tak też jest w innych obszarach . A nad tym wszystkim ciąży obłędna (lub jej nie ma) polityka kadrowa. Wsłuchiwałem się w minioną kampanię wyborczą i niestety sprawy obronności były zauważane jedynie przez pryzmat obecności wojsk NATO na wschodnich rubieżach. Panie prezydencie. Złożył Pan kolejny raz przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym. Może wreszcie obok propagandowego spojrzenia na siły zbrojne, w drugiej kadencji autentycznie zechce Pan wykonywać przypisane prezydentowi obowiązki. Czy wśród tej rzeszy biurokratów, nie znajdzie Pan chociażby jednego miejsca dla profesjonalisty od strategii wojskowej? W siłach zbrojnych powinna panować zasada- tyle kompetencji, ile odpowiedzialności. Kto wreszcie przed narodem odpowiada za stan obronności kraju?

Ciągle się obawiam, by znów nie pisano, że wojsko nie wykonało niemożliwego do wykonania rozkazu, a brak decyzji przeszkodził w optymalnym wykorzystaniu posiadanych wojsk.