Wiceadm. Marek Toczek
„Polska nigdy nie będzie zjednoczona ani niepodległa, ani samodzielna gospodarczo i politycznie,
ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów bez dostępu do morza i własnej floty”.
Eugeniusz Kwiatkowski
W dziejach ludzkości nie brakuje zdarzeń, które drastycznie zmieniały losy narodów. Tworem dziejów jest bowiem nie tylko sam naród i jego państwo, ale także ustanowiona forma rządów. Narody kierowane przez rozumnych władców rozwijały się dynamicznie stając się niedoścignionym przykładem dla innych. Gdy zatraciły instynkt swojego rozwoju, zaniechały dostatecznych starań o swoje bezpieczeństwo, traciły swą wolność, na długie lata, nie rzadko na zawsze. Z prężnie rozwijających się społeczności, niegdyś wielkie narody stawały się w krótkim czasie zbiorowiskiem niewolników, brutalnie eksploatowanych, wynaradawianych i bestialsko tępionych przy próbach sprzeciwu.
Dążenia własne i starania innych społeczności pouczają i dają dowody – co może uczynić wola ludzka, wytrwałość i ciężka praca. Odstraszając szeregiem najokrutniejszych przykładów, wskazują skutki zaniedbań i obojętności dla spraw publicznych, ale pokazują także jak społeczność sama może swój los poprawić, jak wiele zależy od samego człowieka.
Marsz ku niepodległości.
Niepodległości nikt nam nie podarował, nie wyżebraliśmy jej ani u zaborców, ani też u wielkich mocarstw. Niepodległość nie mogła się nam przytrafić bez konfliktu wojennego między państwami zaborczymi. Oznaczało to, że chcąc się wybić na niepodległość musieliśmy stawiać zarówno na wojnę jak i na dyplomację. Wybuch konfliktu między Rosją a Niemcami i Austro-Węgrami stał się więc kołem zamachowym dla odbudowania narodowej niepodległości. Moment wybuchu wojny nie był oczywiście zależny od Polaków. Nie wdając się w zawiłe analizy tej kwestii można powiedzieć, że z punktu widzenia polskiej sprawy był to moment korzystny.
Sama wojna nie gwarantowała jeszcze powodzenia w sprawie polskiej, mogła przecież oznaczać wzmocnienie jednego zaborcy kosztem innego i nic by to dla nas nie zmieniało. Ważnym było, aby zaborcy stanęli po przeciwnej stronie frontu i w walkach się zgnietli. Wybuch konfliktu między Rosją a Niemcami i Austro-Węgrami stał się więc tym kołem zamachowym dla odbudowania narodowej niepodległości. Ważnym czynnikiem integrującym elity polityczne Królestwa i Galicji było utworzenie Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, stanowiących początek współpracy politycznej w ramach dwóch zaborów. Niewątpliwie, sprawa państwowości Polski, po koniunkturalnych deklaracjach zaborców, swoje konkretne odniesienie zyskała po oświadczeniu prezydenta Wilsona, który przedstawiając 22 stycznia 1917 r. propozycje pokojowe, w kwestii polskiej wyraźnie stwierdził: „ … powinna istnieć zjednoczona, niepodległa i samodzielna Polska”.
Roman Dmowski trafnie ocenił sytuację. Wyjeżdża na Zachód i podejmuje aktywne działania dyplomatyczne w stolicach zachodnich. Przedstawiony sekretarzowi stanu w brytyjskim Foreign Office – Arturowi Balfour memoriał, z zarysem terytorialnym Polski, konkretnymi argumentami i potrzebą odbudowy Polski, z Gdańskiem i Górnym Śląskiem jako niezbędnymi składnikami nowego państwa, zmienia nastawienie Brytyjczyków do sprawy polskiej. W memoriale „Zagadnienia środkowej i wschodniej Europy”, R. Dmowski precyzuje koncepcję nowego państwa polskiego i rozprowadza ją do większości liczących się polityków państw zachodnich. Dał tu konkretny wyraz przekonaniu, że w polityce europejskiej osłabioną Rosję należy zastąpić odrodzoną Polską. Dzięki niepodważalnej sile swoich argumentów, R. Dmowski wbijał mozolnie do głów polityków zachodnich potrzebę odbudowy Polski. Poglądy te, jak krople drążące skałę przenikały do ich świadomości na tyle skutecznie, że zaowocowały uznaniem Komitetu Narodowego Polskiego (KNP) za oficjalnego reprezentanta polskich interesów. Komitet Narodowy Polski stał się na Zachodzie uznaną przez wszystkie państwa zachodnie ambasadą nieistniejącej jeszcze Rzeczypospolitej. Otworzyła się droga do powołania Armii Polskiej we Francji.
4 czerwca 1917 r. prezydent Francji ogłasza powołanie autonomicznej Armii Polskiej walczącej pod polskim sztandarem. 14 lipca do Le Havre przybywa gen. Józef Haller. Decyzją Naczelnego Komitetu Narodowego obejmuje stanowisko wodza naczelnego Wojsk Polskich we Francji. To początek tworzonej „Błękitnej Armii”, która docelowo osiągnie stan siedmiu dywizji (ok. 80 tys. żołnierzy), dobrze wyszkolonych i kompletnie wyekwipowanych. Z Ameryki ściągają ochotnicy rekrutowani przez organizacje Polonii. Z Rosji przez Murmańsk docierają żołnierze polskich korpusów wschodnich, przybywają także Polacy z jednostek armii francuskiej i Polacy zwalniani z obozów jenieckich, wcześniej wcieleni do armii państw centralnych. W Galicji, 22 lipca 1917 r. po kryzysie przysięgowym Legionów, Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski zostają osadzeni w twierdzy Magdeburskiej. „Błękitna Armia” staje się bezcennym kapitałem politycznym na potrzeby mającej się odrodzić, lecz ciągle jeszcze pozostającej pod niemiecką okupacją Polski.
Decydujące rozstrzygnięcia dla sprawy polskiej mają swój początek w upadku caratu, ale nie wydarzenia w Rosji będą decydować o naszej niepodległości. W listopadzie 1917 r. z inspiracji Niemców ma miejsce przewrót bolszewicki w Rosji. Przywódcy bolszewiccy z Leninem na czele, finansowani i przerzuceni przez niemiecki wywiad, ze Szwajcarii przez Niemcy i Finlandię docierają do Rosji. Przejmują władzę pod hasłem stanowczego zakończenia wojny, zyskując na starcie poparcie w masach włościańskich i żołnierskich, pragnących powrotu do domów. Nowa władza w Rosji, działając w zgodzie do intencji swoich niemieckich mocodawców, wypowiada traktaty i zobowiązania carskiej Rosji, zawarte z aliancką koalicją, a przede wszystkim z Francją. Sytuacja na wschodzie układa się po myśli Niemiec, które zajmują tereny etnicznego zasiedlenia Polaków, w przybliżeniu do granicy drugiego rozbioru. Ich dominacja wydawała się być nienaruszalną.
Ten stan zmusza Francję do powrotu do jej starych, zapomnianych programów dotyczących kwestii polskiej. Zarysowała się konieczność odbudowy silnego państwa polskiego, które w razie nowej wojny z Niemcami angażowało by ich wysiłek także na wschodniej granicy.
8 stycznia 1918 r. prezydent Wilson ogłasza swoje orędzie – 14. punktowy program pokojowy. 13 – ty punkt tego programu, deklarował: ,,Niezawisłe państwo polskie, które by musiało zamknąć w sobie niewątpliwie zamieszkałe przez ludność polską obszary, musiałoby być stworzone. Musiałoby ono posiadać wolny dostęp do morza. Jego gospodarcza niezawisłość i terytorialna nienaruszalność musiałaby być zagwarantowana przez międzynarodowy układ”.
W tym momencie sprawa polska przeszła z politycznego niebytu do poziomu międzynarodowej licytacji. Inicjatywa prezydenta Wilsona została podjęta w rezultacie rozmów z Ignacym Paderewskim. Był to osobisty sukces I. Paderewskiego i jego niekwestionowana zasługa dla odrodzenia Polski. Wymiaru Orędzia prezydenta Wilsona nie sposób przecenić, oto bowiem odezwało się w sprawie Polski potężne mocarstwo światowe, nie patrzące koniunkturalnie przez pryzmat kalkulacji Rosji, Anglii czy Francji, lecz stawiające sprawę jej istnienia jako podmiotu polityki międzynarodowej. Znaczenie Orędzia wzrosło jeszcze niepomiernie, gdy 2 kwietnia 1917 r. Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny przeciw państwom centralnym. Kolejnym sukcesem polityki R. Dmowskiego było doprowadzenie do umieszczenia w Deklaracji uczestników Konferencji Międzysojuszniczej w Wersalu, z 3 czerwca 1918 r. treści zapisu: „utworzenie Polski zjednoczonej, niepodległej, z dostępem do morza, stanowi jeden z warunków trwałego i sprawiedliwego pokoju oraz przywrócenia rządów prawa w Europie”.
W obliczu niepowodzeń na froncie zachodnim i świadomości przegranej wojny 4 listopada 1918 r. państwa centralne podjęły rokowania w sprawie zawieszenia działań zbrojnych. Z uwagi na sytuację na froncie wschodnim nie był to dla sprawy polskiej korzystny rozwój wydarzeń. Ogłoszenie zawieszenia działań wojennych na froncie zachodnim, oznaczające de facto przegraną Niemiec i Austro-Węgier oraz koniec I wojny światowej, wywołało to natychmiastowe działanie Rady Regencyjnej, utworzonej w listopadzie 1917 r. przez Niemców jako organu przyszłej władzy polskiej. 7 listopada 1918 roku Rada ogłasza Manifest Niepodległości Polski i powołuje prawicowy rząd polski. W tym dniu swą działalność ogłasza też lewicowy rząd ludowy z Ignacym Daszyńskim na czele.
Mocą Manifestu powołano państwo polskie, obejmujące wszystkie dawne ziemie polskie z otwartym dostępem do morza. Nowy rząd polski rozpoczął przygotowania do szybkiego zwołania sejmu w oparciu o demokratyczną zasadę pięcioprzymiotnikowego prawa wyborczego. Manifest Niepodległości Polski nie przesądzał o niczym, a tym bardziej w odniesieniu do spraw morskich. Przebieg naszej granicy morskiej miała rozstrzygnąć dopiero Paryska (wersalska) Konferencja Pokojowa. Rada Regencyjna zwróciła się do niemieckich władz wojskowych z żądaniem natychmiastowego uwolnienia Józefa Piłsudskiego.
11 listopada 1918 r. w życie wchodzi narzucony Niemcom rozejm. Jeden z jego warunków głosił: „Wszystkie Wojska Niemieckie, jakie się znajdują obecnie na obszarach, które przed wojną tworzyły część Rosji, powinny wrócić do Niemiec, jakie były w dniu 1 sierpnia 1914 r., skoro tylko Alianci uznają, że chwila ku temu nadeszła ze względu na położenie tych obszarów”. Była to bardzo dwuznaczna redakcja dokumentu i stąd niebezpieczna dla odradzającej się Polski. Państwo polskie, Polacy mogli już na starcie znaleźć się w pełnej zależności od Niemców, którzy uzyskawszy rozejm, zyskiwali także czas i środki militarne do rozwiązania sytuacji na polskich obszarach w sposób dla siebie wygodny. Niemcy przystosowując się do nowej sytuacji, mogli to zrealizować jako potrzebny koalicji na tym obszarze „nadzorca – rozjemca”. Sprawa istnienia suwerennej Polski mogła więc stać się rezultatem politycznych decyzji, niekoniecznie przyjaznych i rozumiejących jej istotę obcych czynników decyzyjnych.
11 listopada Józef Piłsudski przybywa do Warszawy. Obydwa rządy oddają się do jego dyspozycji. Tego dnia Rada Regencyjna przekazała także zwierzchnictwo nad „polskimi siłami zbrojnymi”, liczącymi ok. 25 tys. żołnierzy. Jako Naczelnik Państwa Polskiego Józef Piłsudski powołuje na urząd premiera rządu działacza PPS Jędrzeja Moraczewskiego. Nadszedł więc czas, by Polacy aspirujący do wolności sami wzięli sprawy w swoje ręce. Czas egzaminu polskiego społeczeństwa do prawa wywalczenia i posiadania własnego państwa nadszedł, dobrze rozumiały to polskie elity patriotyczne.
Umiejętność wnikliwej obserwacji, znajomość sytuacji oraz trafna jej ocena pozwoliły R. Dmowskiemu zdumiewająco ściśle przeprowadzić zmiany, które żywiołowo ustaliły się w końcowym okresie wojny i bezpośrednio po niej. Miejsce dawnych monarchii zajęły suwerenne państwa narodowe z Polską jako jednym z silniejszych elementów nowego porządku terytorialnego. Pomyłką R. Dmowskiego były starania pozyskania Wielkiej Brytanii dla sprawy polskiej i powojennego z nią sojuszu. Pomimo czynionych mu honorów Brytyjczycy nie zdecydowali się przyjąć przedstawionej oferty.
16 listopada 1918 r. Józef Piłsudski wystosował historyczną depeszę do prezydenta Stanów Zjednoczonych, królewskich rządów – angielskiego i włoskiego, cesarskiego rządu japońskiego oraz rządu niemieckiego i rządów wszystkich państw wojujących i neutralnych, notyfikując tym rządom i narodom istnienie Niepodległego Państwa Polskiego, powstałego z woli całego narodu, opartego na podstawach demokracji, obejmującego wszystkie ziemie jednoczonej Polski. Radosnych akcentów z dostrzeganego biegu wydarzeń nie brakowało.
Już w listopadzie 1918 r. statek inż. Stefana Rylskiego s/s „Cziatura” eksploatowany na Morzu Czarnym, jako pierwszy w historii PMH podniósł polską banderę i przyjął nazwę „Polonja”. Statek ten, z wojennego kotła jakim w latach 1917 – 1921 było rosyjskie pobrzeże M. Czarnego, ewakuował w bezpieczne miejsca na drodze do Ojczyzny kilka tysięcy rodaków. Znane są relacje z podobnej działalności innych Polaków uprawiających morze na własny rachunek w różnych częściach świata, m. in. właścicieli statków – s/s „Mazowia”, s/s „Nadina”. Naszej sprawie pomogła także sytuacja jaka wytworzyła się w Hamburgu i Berlinie, gdzie w listopadzie 1918 r. wybuchła wewnętrzna rewolucja. Polska mogła się więc odrodzić bo zrewolucjonizowane i pozbawione dyscypliny pododdziały żołnierzy niemieckich nie myślały już o swej służbie na froncie lecz chciały wracać do domu.
Polska droga na morza.
Idea odrodzonego suwerennego państwa polskiego, z szerokim dostępem do morza pojawiła się w końcu XIX wieku. Analizując drogi rozwoju większości państw europejskich, narodowe elity polityczne wyciągnęły właściwe wnioski z historii. Dostrzeżono i właściwie oceniono znaczenie dostępu Polski do morza i czerpanie korzyści z jego uprawiania. Kwestia ta nabrała szczególnego znaczenia, w momencie gdy szansa odtworzenia państwa polskiego stawała się coraz bardziej realną. Dostęp do Bałtyku postrzegano jako niezbędny warunek, szansę szybkiego odbudowania gospodarki i zniwelowania cywilizacyjnych zapóźnień narodu polskiego po okresie zaborów.
Jan Ludwik Popławski pisał: „Polska bez Pomorza gdańskiego i Prus Wschodnich będzie skazana na uzależnienie od Niemiec. Polska powinna więc odzyskać przede wszystkim ziemie północne z dostępem do Bałtyku. Odzyskanie terenów wschodnich jest sprawą drugorzędną. Przynależność ziem zaboru pruskiego do mającego się odrodzić państwa polskiego wynika z najbardziej żywotnych interesów narodu polskiego i Polskiej Racji Stanu”. Niezwykle ważną rolę w propagowaniu idei włączenia do Polski ziem nadmorskich odegrał także Roman Dmowski. Pisał on: „ …odzyskanie naszej ziemi nadbałtyckiej, odzyskanie Pomorza i Gdańska stanie się osią naszego planu odbudowy państwa polskiego”.
Godną uwagi jest też inicjatywa z 31 grudnia 1917 r. fregattenkapitan (komandor) Bogumiła Nowotnego, byłego dowódcy pancernika „Erzherzog Karl”, floty Cesarstwa Austro-Węgier. Przedłożył on Radzie Regencyjnej memoriał na temat koncepcji rozwoju dróg wodnych i żeglugi morskiej w odradzającym się państwie polskim.
Choć doświadczeń w uprawianiu morza mieliśmy raczej niewiele, to wizję polskiego morza budowano mądrze, zaczynając od mocnych fundamentów, przedstawiając w najpiękniejszych kolorach kolejne kroki działania. Tym samym świadomość Polaków i ich zaangażowanie do takich działań rozprzestrzeniały się lawinowo. Do Ojczyzny zaczęli powracać oficerowie i marynarze oraz cywilni specjaliści morscy, wcześniej odbywający służbę we flotach zaborców.
Jedną z pierwszych decyzji Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego był dekret o utworzeniu marynarki polskiej, podpisany 28 listopada 1918 roku. W dokumencie czytamy: „Z dniem 28 listopada rozkazuję utworzyć marynarkę polską, mianując jednocześnie pułkownika marynarki, Bogumiła Nowotnego szefem Sekcji Marynarki przy Ministerstwie Spraw Wojskowych.” Podpisał: Józef Piłsudski, Warszawa, 28 listopada 1918 r.
Pomimo, że nie było jeszcze określonej granicy morskiej, nie było okrętów, a kadry morskie dopiero zaczęły spływać z flot zaborców, aktu tego nie można traktować tylko symbolicznie. Dał on silny impuls do działań, które okazały się bardzo ważne w rozwiązywaniu powstających problemów. Niemal natychmiast rozpoczął się proces zajmowania, obsadzania i eksploatacji portu rzecznego w Modlinie, przemianowanego na Port Wojenny Modlin. Tu formowano i szkolono załogi na oddawane do eksploatacji kolejne jednostki pływające. Było to ważne działanie. Przygotowanie do eksploatacji statków żeglugi śródlądowej na Wiśle – jedynego sprawnego systemu komunikacji w kraju – pozwoliło w ciągu kilkunastu zaledwie dni ewakuować ponad 40 tys. rozbrojonych żołnierzy niemieckich, wycofujących się z Polski po kapitulacji. Uniknęliśmy kłopotów jakie niewątpliwie powstałyby przy innych koncepcjach ewakuacji takiej ilości żołnierzy.
14 stycznia 1919 r. admirał Kazimierz Porębski, przedstawił memoriał „W sprawie repatriacji tonażu przeznaczonego dla Polski”, a 26 stycznia obszernie nakreślił w memoriale „Znaczenie Ekonomiczne Gdańska”. 27 lutego admirał przedstawił kolejne dokumenty: memoriał „Obecne warunki do rozwoju floty handlowej” oraz „Memoriał w sprawie morskiej”. W marcu 1919 roku rząd podjął decyzję o przekształceniu działającej w Ministerstwie Spraw Wojskowych Sekcji MW w Departament dla Spraw Morskich (wojskowych i cywilnych) powierzając kierownictwo wiceadmirałowi Kazimierzowi Porębskiemu.
Kim był admirał? Był wszechstronnie uzdolnionym i wykształconym oficerem morskim, dowódcą, który budował swą karierę we flocie rosyjskiej. W czasie najwyższej potrzeby przybył niezwłocznie do kraju i stawił się do dyspozycji J. Piłsudskiego. Był człowiekiem niezdolnym do wahania, tytanem pracy. Jego jedynym celem, niemal misją, było zbudowanie silnej pozycji Polski na morzu. Temu działaniu poświecił się bez reszty.
Roman Dmowski, reprezentujący Polskę na Konferencji Pokojowej w Wersalu, przedstawił Radzie Najwyższej wspomnianą koncepcje polskich granic państwowych, odwoływał się do historycznych więzi Pomorza z macierzą, tradycji, interesów politycznych, gospodarczych, społecznych i kulturalnych Polski i Polaków zamieszkałych na terenach nadmorskich. Kształt granicy północnej Polski ważył się do końca Konferencji. Nie bez znaczenia dla sprawy polskiej była w Paryżu obecność delegacji Kaszubów z Tomaszem Rogalą i Antonim Abrahamem, swą obecnością dali wyraz pragnień ludności kaszubskiej do życia w odradzającym się państwie polskim. To wtedy właśnie, ożyło hasło: „Nie ma Kaszeb bez Polonii a bez Kaszeb Polsci”. Hasło to było obecne każdego roku podczas obchodów święta „Dni Morza”.
31 marca tzw. Rada Ambasadorów przyznała Polsce prawo dostępu do morza. Rada Najwyższa Konferencji Pokojowej, działając o ironio „w duchu zadośćuczynienia narodom za popełnione przez Cesarstwo Niemieckie krzywdy”, podjęła decyzję w sprawie naszej granicy morskiej, jakże krzywdzącą i rozbieżną z oczekiwaniami Polaków. Duży wpływ na ostateczny kształt tej decyzji mieli politycy brytyjscy. Lloyd Georg, stojąc na straży interesów swojego państwa, dążącego do utrzymania równowagi sił na kontynencie, stanowczo sprzeciwił się przyznaniu Polsce (sojusznikowi Francji) Gdańska, co doprowadziło do ogłoszenia go Wolnym Miastem. Podobnie w 1807 roku uczynił to w „podzięce” Legionom Dąbrowskiego Napoleon Bonaparte.
Przyznana Polsce granica morska, o łącznej długości 124 km (a bez wewnętrznego brzegu półwyspu Helskiego zaledwie 72 km) stanowiła 2,5 % całej długości naszych granic Z punktu widzenia gospodarki i obronności przyznany odcinek wybrzeża stanowił bardzo małą wartość. Był to teren trudno dostępny od strony morza, z racji małej głębokości wód, bez infrastruktury technicznej na lądzie i na morzu (istniała tylko linia kolejowa Gdańsk – Wejherowo i mały, płytki basen portowy w Pucku), słabo zaludniony bez większych skupisk ludzkich, obszar piasków, torfowisk z drobnymi, biednymi osadami rybackimi. Tak to mocą Traktatu Pokojowego podpisanego 28 czerwca 1919 roku w Wersalu otrzymaliśmy „wolny i bezpieczny dostęp do morza”.
Nie czekając na rozstrzygnięcia pokojowe, po drugiej stronie oceanu, w marcu 1919 r. w Chicago, z inicjatywy tamtejszej Polonii, zawiązane zostało towarzystwo akcyjne Poland – America Line (PAL). Celem towarzystwa było zakupienie statku i otwarcie połączenia z Polską. Prawie równocześnie, bo w kwietniu w Delaware powstało podobne towarzystwo Polish American Navigation Corporation (PANC), zwane w kraju Polsko-Amerykańską Żeglugą Morską. PANC zostało przeniesione wkrótce do Nowego Yorku i rozpoczęło działalność na szeroką skalę. Towarzystwo dysponowało siedmioma statkami: pasażerskim s/s „Gdańsk” chodzącym co 5-6 tygodni z N. Yorku do Gdańska i towarowymi: s/s „Kościuszko”, s/s „Puławski”, s/s „Poznań”, s/s „Warszawa”, s/s „Wisła” i s/s „”Kraków”.
10 lipcu 1919 r. obydwa towarzystwa połączyły się, tworząc z kapitału Polaków „POLSKĄ, MORSKĄ FLOTĘ HANDLOWA I PASAŻERSKĄ”, o czym został w specjalnym telegramie powiadomiony niezwłocznie „Naczelnik Rzeczypospolitej Polskiej J. Piłsudski”. Wyrazem szczególnego zainteresowania rządu polskiego tą inicjatywą było delegowanie już w sierpniu 1919 r. do Waszyngtonu kontradmirała Zygmunta Brynka, pierwszego w historii attache morskiego w USA, z zadaniem m. in. ścisłej współpracy z władzami PMFHiP.
25 listopada 1919 roku podpisano w Berlinie porozumienie w sprawie przekazania Polsce Ziemi Pomorskiej. Morska granica państwa była więc jedyną, którą wytyczono i przyjęto w sposób pokojowy. Fakt ten jednak nie zyskał powszechnego uznania wśród Polaków. W pamięci Polaków funkcjonuje inna, późniejsza data – 10 lutego 1920 r. – dzień zaślubin Polski z morzem, akt dokonany przez gen. Józefa Hallera w Pucku.
3 stycznia 1920 r. do Nowego Portu k/Gdańska zawinął s/s „Kościuszko”, (kpt. żw. Maksymilian Kowalski), z ładunkiem mąki, lokomotyw i przesyłek Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. Był to pierwszy statek polski, pływający jednak w rejestrze i pod banderą Stanów Zjednoczonych. W lutym witano s/s „Wisła”, w marcu s/s „Kraków” oraz s/s „Warszawa”. Przed kampanią kijowską rząd polski wyczarterował w PMFHiP dwa statki na sześć miesięcy, do przewozu broni i amunicji zakupionej we Francji i Belgii. Jakby na otarcie łez Polska otrzymała ograniczone prawo do korzystania z wydzielonych nabrzeży portowych w zniemczonym Gdańsku, zarzewiu konfliktów i prowokacji. Jak się szybko okazało – wojna celna, szykany wobec ludności polskiej i inne, to prawo do swobodnego użytkowania nabrzeży portowych stało się fikcją. Zderzenie politycznych marzeń o szerokim dostępie Polski do morza z brutalną rzeczywistością politycznych gier salonowych było dla Polaków mocnym ciosem.
Budowa podstaw do uprawiania morza.
10 lutego 1920 roku w dniu zaślubin Polski z Bałtykiem, odbyło się pierwsze niezwykle uroczyste posiedzenie Sejmu RP, poświęcone w całości sprawom morskim. Szczególnie istotnym, zupełnie nowym obszarem działalności państwa, prowadzonym z wielkim rozmachem, była szeroko rozumiana morska edukacja społeczeństwa. Tego nigdy wcześniej nie było. Główny jej ciężar spoczywał na utworzonym w 1918 roku Stowarzyszeniu Bandera Polska, znanym od 1919 roku jako Liga Morska i Rzeczna. Ruch ten intensywnie rozwijał się w całym kraju, szeroko propagował sprawy morskie, pobudzał wrażliwość zawodową do pracy nad morzem, organizował szkolenie żeglarskie dla młodzieży, wydawał pisma, skupiał i reprezentował osoby zaangażowane w rozwój spraw morskich.
Jaki był początek naszego, polskiego marszu na morze? Kiedy wczesną wiosną 1920 roku wiceadmirał Kazimierz Porębski i towarzyszący mu główny projektant budowy portu w Gdyni inż. Tadeusz Wende stali na plaży Kępy Oksywskiej omawiając szczegóły lokalizacji projektowanego portu, mogli zobaczyć przed sobą tylko rachityczne, poskręcane morskimi wiatrami sosny, małą rzeczkę Chylonkę z zabagnionymi brzegami, szerokie plaże z wyciągniętymi na brzeg łodziami rybackimi i małe domki osady rybackiej. Rok 1920 rozpoczął niezwykle pomyślne działania tworzenia fundamentów polskiej gospodarki morskiej. W lipcu minister Spraw Wojskowych Józef Leśniewski zatwierdził przedstawiony projekt budowy portu w Gdyni i Rada Ministrów wyasygnowała kwotę 40 mln ówczesnych marek na przygotowanie i rozruch tej inwestycji. Rozpoczął pracę organ państwowej administracji morskiej – Urząd Marynarki Handlowej na Pomorzu z siedzibą w Wejherowie.
Od grudnia 1921 r. sprawy morskie (cywilne) przekazano Ministerstwu Przemysłu i Handlu (Departamentowi Morskiemu). W Tczewie powołano do działalności szkoleniowej Szkołę Morską, kuźnię kadr morskich, dla której zakupiono żaglowiec szkolny „Lwów”. 23 września 1922 Sejm RP przyjął Ustawę o budowie portu w Gdyni. Prace budowlane ruszyły pełną parą. Podjęcie budowy portu morskiego w Gdyni nigdy nie oznaczało rezygnacji Polski z prawa do Gdańska, mówił o tym Eugeniusz Kwiatkowski: „Gdańsk jest i dziś, jak mawiano w Polsce już w XVI w., okiem, którym Korona Polska na świat patrzy, ale jednym okiem źle się widzi, więc lepiej jest patrzyć na świat dwoma”.
To wszystko zaczęło się dziać w państwie, które tak niedawno odzyskało swą niepodległość, po jakże długich latach niewoli, w państwie nie posiadającym jeszcze ustalonych na wschodzie granic, gdzie toczyły się krwawe walki, gdzie wybuchały powstania, prowadzone były plebiscyty mające zdecydować o przynależności całych regionów do odradzającej się polskiej państwowości. W państwie, które na długo pozbawiono dostępu do morza, gdzie nie rozbudzano wcześniej wśród ludności potrzeby uprawiania morza, a więc nie mającego własnych doświadczeń w żegludze i handlu morskim, działalności portowej, administracji i szkolnictwie morskim, w państwie gdzie rozpoczynała się dramatyczna wojna polsko-bolszewicka, która mogła przesądzić nie tylko o losach Polski.
Kiedy pojawiła się szansa aktywnego wejścia na morze, nie zmarnowano ani jednej chwili, nie zaniechano żadnych działań, które spowolniłyby nasz marsz na morze, uczyniono wszystko by ten marsz był dynamiczny, na miarę możliwości narodu.
Równolegle z pracami polityków nad programem Polskiej Polityki Morskiej (w tym budową portu w Gdyni), decyzjami ówczesnego ministra przemysłu i handlu Czesława Klanerta rozpoczęto rozbudowywać niezbędną infrastrukturę towarzyszącą, w tym linie komunikacji kolejowej ze Śląskiem. Opracowano i wdrożono liczne programy, w tym: politykę taryf, ulg celnych, politykę pomocy rządowej dla polskich inwestorów. Wydarzeniem doniosłym dla naszych spraw morskich było przyjęcie funkcji ministra przemysłu i handlu przez Eugeniusza Kwiatkowskiego. Nic nie ujmując dokonaniom poprzedników, ale to z osobą E. Kwiatkowskiego i okresem jego działalności politycznej i przede wszystkim gospodarczej, wiąże się największa dynamika rozwoju naszej całej gospodarki, w tym gospodarki morskiej w szczególności.
10 lutego 1926 r. w szóstą rocznicę zaślubin z morzem, gmina wiejska Gdynia otrzymuje prawa miejskie. Z małej osady rybackiej wyłania się coraz bardziej okazałe, nowoczesne miasto. W końcu lat 20-tych port morski Gdynia zaczyna skutecznie konkurował z portem gdańskim, co wywołało furię i międzynarodowe protesty władz Gdańska. W 1927 r. Urząd Marynarki Handlowej przeniesiono do Gdyni i przemianowano na Urząd Morski. W 1931 r. zakończono budowę okazałego dworca morskiego, odtąd obsługa emigracyjnego ruchu pasażerskiego Polaków do Stanów Zjednoczonych i Kanady trwale przeniosła się z portów zachodnioeuropejskich do Gdyni. Z Gdyni w rejs za ocean wypływało na polskich statkach ok. 60 tys. pasażerów rocznie.
W atmosferze nieustających prowokacji, wręcz jawnej wrogości ze strony zniemczałego Gdańska i hitlerowskich Niemiec, Polacy realizując w praktyce swoją Politykę Morską zbudowali na Bałtyku z niczego, swoją „bramę na świat” – najnowocześniejszy na Bałtyku port morski, nowoczesną flotę statków towarowo-pasażerskich (m/s „Sobieski”, „Batory”, „Puławski”, „Piłsudski”, „Kościuszko”, „Toruń”, „Warszawa”, „Kraków”, „Polonia” „Robur I – VII” i wiele innych.). Powstała flotylla traulerów, która wypłynęła na łowiska dalekomorskie. Stworzono także trwałe fundamenty nowoczesnego przemysłu okrętowego – stocznie i zakłady remontowe, skuteczną trzyinstancyjną administrację morską i system kształcenia kadr dla potrzeb całej gospodarki morskiej. Port w Gdyni, którego zdolność przeładunkową w początkowych zamierzeniach określano na 2,5 mln. ton, w 1938 r. przeładowywał przeszło 9 mln. ton ładunków. Zdecydowaną przewagę miały ładunki masowe, co wynikało ze struktury naszego handlu zagranicznego. Na wyspecjalizowanych nabrzeżach basenów portowych usytuowano: magazyny (elewator zbożowy, chłodnie), wytyczono place składowe do przeładunku masówki (węgla i koksu) oraz drobnicy. Pod koniec 1935 r. port gdyński był już nieźle wyposażony w infrastrukturę przeładunkową i w coraz większym stopniu pełnił funkcję portu uniwersalnego. Jego roczne przeładunki – 7 mln. ton plasowały go na pierwszym miejscu na Bałtyku.
Przez Gdynię przechodziło 80% naszego eksportu i 65 % importu, stwarzano dogodne warunki i rozwijano tranzyt towarów z północy na południe. Flota handlowa przewoziła 17% naszych towarów (eksport i import). Gospodarka morska stawała się siłą dynamicznie rozpędzającą rozwój państwa. Gdynia stała się niekwestionowanym symbolem sukcesu II Rzeczypospolitej, przedmiotem dumy całego narodu.
Utworzenie Marynarki Wojennej RP.
Pierwszą jednostką, na której podniesiono polską banderę wojenną był zakupiony w Hamburgu płaskodenny pasażerski parowiec, służący dotąd we flocie niemieckiej jako patrolowiec. Po remoncie i niezbędnej adaptacji w stoczni gdańskiej ten ex. Deutschland stał się okrętem hydrograficznym, tak potrzebnym do oznakowania nawigacyjnego akwenów. Okręt otrzymał nazwę ORP „Pomorzanin”. Uroczystość podniesienia bandery miała miejsce 1 maja 1920 r. w Gdańsku. Wypływając tego dnia z Gdańska ORP „Pomorzanin” mijając brytyjskie krążowniki (w tym HMS „Danae”), stojące przy nabrzeżu wymienił przepisowo honory wojskowe. 25 lat później na krążowniku tym, już jako ORP „Conrad” też łopotała biało-czerwona bandera.
Początkowo znaczną część potencjału Marynarki Wojennej RP tworzyły jednostki otrzymane z podziału lub demobilu floty niemieckiej: kanonierki, torpedowce i trałowce oraz zakupiony w 1926 r. w Belgii stary krążownik ORP „Bałtyk” służący jako centrum wyszkolenia specjalistów morskich. W latach trzydziestych, gdy istniały już baseny portowe w Gdyni kupowano nowoczesne okręty budowane w stoczniach na Zachodzie: okręty podwodne, niszczyciele i stawiacz min. Obowiązująca do wiosny 1939 r. doktryna militarna – zagrożenia ze wschodu, wytyczyła kierunki rozwoju PMW. Do służby morskiej wprowadzano: nawodne i podwodne stawiacze min, nawodne i podwodne okręty do działań na komunikacjach morskich (kanonierki, torpedowce i OP), okręty obrony konwojów morskich (kontrtorpedowce) oraz trałowce, okręty hydrograficzne, okręty szkolne i jednostki pomocnicze. W Pucku zorganizowano bazę dla dywizjonu wodnopłatowców.
Wybuch II wojny światowej, przebieg działań militarnych – to obraz niezwykle ofiarnej postawy mieszkańców polskiego wybrzeża w walce z niemieckim najeźdźcą. Sformowane bataliony Obrony Narodowej skutecznie odpierały ataki niemieckiej piechoty zarówno z zachodu jak i od strony Gdańska, trwając na pozycjach obronnych na Kępie Oksywskiej do 19 września i na Helu do 2 października. Obroną Gdyni kierował płk. Stanisław Dąbek.