Klub Generałów

„Restrukturyzacja, restrukturyzacja.”

Autor gen. bryg. dr  Andrzej Lewandowski

W ostatnich latach pojawiło się wiele programów modernizacyjnych Sił Zbrojnych RP, takie jak „Program rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2009-2012”, „Programy operacyjne i uzbrojenia 2009-2018”, czy też bieżący program „Armia – 2012”.

Żołnierze rezerwy i w stanie spoczynku utożsamiają się Siłami Zbrojnymi RP i z uwagą obserwują realizację tych i innych programów oraz konsekwencje dla środowiska wojskowego.

Zauważamy, że część z realizowanych programów w tym zakresie przynosi wiele osiągnięć, do których można zapewne zaliczyć: uzawodowienie armii, postępującą profesjonalizację, techniczną modernizację, doskonalenie struktur dowodzenia czy utworzenie Narodowych Sił Rezerwowych.

Niektóre jednak z tych zmian są dla nas niezrozumiałe i nieuzasadnione. Boli nas serce, kiedy widzimy znikające z mapy Polski kolejne garnizony i jednostki wojskowe, budowane kiedyś przez nas z takim mozołem i wysiłkiem.

Możemy dziś powiedzieć, że od wielu lat trwa permanentna restrukturyzacja większości dowództw i jednostek, która polega na: integrowaniu, przeformowaniu, formowaniu, rozformowaniu, zmianie podporządkowania i dyslokacji. Przy czym nietrudno nie zauważyć, że projekty rozformowania jednostek czy ich przedyslokowania są krótkoterminowe, bo chociaż są bolesne dla ludzi, to łatwiejsze do realizacji, a te dotyczące modernizacji technicznej długoletnie. W myśl zasady jakoś to w przyszłości będzie, albo może będzie to realizował ktoś inny.

Część z tych działań według mojej oceny i doświadczenia kilkudziesięciu lat służby w wojsku nie przynosi pożytku, a wręcz szkodę dla zdolności obronnych naszego państwa.

A przecież głównymi celami planowanych zmian organizacyjnych i dyslokacyjnych ma być zwiększenie stosunku liczby żołnierzy w jednostkach walczących do żołnierzy w jednostkach zabezpieczających.

I według wspomnianych planów, różnica z obecnych 6% na korzyść jednostek walczących ma wzrosnąć na koniec 2018 roku do 18%.

Analizując dotychczasowe zmiany, wydaje się to mało realne, zważywszy, że głównie powstawały i powstają jak grzyby po deszczu nowe struktury dowodzenia i zabezpieczenia, bojowe zaś zmniejszane i rozformowywane. Tylko do końca 2011 roku planuje się zakończenie formowania Inspektoratu Uzbrojenia, Centrum Doktryn i Szkolenia SZ RP, Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego SZ RP i trzech zespołów wsparcia teleinformatycznego. Przy czym według „Polski Zbrojnej”, planuje się za 2-3 lata połączenie Inspektoratu Uzbrojenia z Inspektoratem Wsparcia, a być może również z Agencją Mienia Wojskowego.

Wydaje się, że brak jest w tej koncepcji konsekwencji realizacji zakładanych celów restrukturyzacji i modernizacji sił zbrojnych. Należałoby się zastanowić, czy nie mniej bolesna i mniej kosztowna byłaby „fuzja” tych instytucji w ramach obecnie dokonywanych zmian.

Przecież od powstania kilka lat temu Inspektoratu Wsparcia w Bydgoszczy nadal w armii słychać, że decyzja ta była bardziej decyzją polityczną, niż merytoryczną, potwierdzoną w aktualnej sytuacji. Przykładem tego może być to, że przyznane w pierwszym roku funkcjonowania tej instytucji limity na podróże służbowe, zostały wykorzystane już w pierwszym kwartale.

Być może nad garnizonem Bydgoszcz ciąży jakieś fatum błędnych decyzji, kiedy to powstało nie mające żadnego logicznego uzasadnienia Dowództwo 1 Korpusu Zmechanizowanego, zlikwidowane zresztą po dwóch latach. Później sformowano tu Dowództwo Wojsk Specjalnych, przeniesione wkrótce do Warszawy, a stąd do Krakowa.

W programie „Armia 2012”, zakłada się również, osiągnięcie na koniec 2011 roku stanu ewidencyjnego Sił Zbrojnych RP na poziomie 100 tysięcy żołnierzy służby czynnej oraz 20 tysięcy żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych. Nie wiadomo tylko czy nie jest tu zastosowano tu jakiegoś wybiegu, gdyż obecnie liczby te są mniejsze od zaplanowanych, głównie w stosunku do żołnierzy NSR i trudno będzie osiągnąć wymagane wskaźniki przez najbliższe kilka miesięcy.

Nie sposób przeanalizować wszystkich programów i ich niedostatków, więc skupię się na tylko niektórych.

I tak w Wojskach Lądowych kuriozalne wydaje mi się utrzymanie w programie

„Armia 2012”, przedyslokowania Dowództwa Wojsk Lądowych z Warszawy do Wrocławia, motywując to ograniczeniem do minimum konieczności przemieszczenia stanowiska dowodzenia w sytuacji kryzysu i wojny, poprawę funkcjonowania dowództwa poza strefą działań bezpośrednich i racjonalne wykorzystanie potencjału telekomunikacyjnego garnizonu Wrocław.

Argumenty te wydają się nielogiczne i niespójne. Sądzę, że decydenci, podobnie jak ja (były attache obrony) wiedzą, że odległość 300 czy 500 km nie stanowi dziś problemu dla współczesnych środków przenoszenia broni. Niespójność tej decyzji polega m.in. na tym, że w przyszłości Dowództwo 2 Korpusu Zmechanizowanego ma stać się  Centrum Operacji Lądowych i ono będzie dowodzić dywizjami. Dywizje z kolei, które w okresie pokoju kierować będą brygadami tylko w zakresie administracyjno-szkoleniowym, przekazując jednocześnie pułki specjalistyczne w podporządkowanie Dowódcy Wojsk Lądowych. Ten ostatni z kolei będzie dowodzić  50-60 podmiotami, co przeczy zasadom nie tylko zdrowego rozsądku ale i zasadom skuteczności zarządzania.

W mojej opinii nie bez znaczenia, przy podjęciu ostatecznej decyzji powinno odegrać stanowisko Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które według koncepcji jej szefa ma inne plany odnośnie do przyszłościowego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP.

Ważne też jest określenie kosztów materialnych, jak i ludzkich takiej decyzji.

Bo  łatwo powiedzieć, że koszt tego przedsięwzięcia wyniesie około 60 mln zł, gdy tymczasem wielu specjalistów uważa, że będzie to znacznie więcej.

I wreszcie, czy uda się z obecnego Dowództwa Śląskiego Okręgu Wojskowego pozyskać odpowiednią liczbę, właściwie przygotowanych specjalistów, wydaje się wielce wątpliwe.

Innym przykładem nielogicznych decyzji może być tzw. „cud” w 1 Mazurskiej Brygadzie Artylerii, która od 1 stycznia 2011 roku będzie pułkiem, etatowo większym o 50-60 % od swojej poprzedniczki – brygady, oczywiście już z etatem pułkownikowskim. Podobnie jest z pułkami specjalistycznymi np. WOPL Wojsk Lądowych, gdzie każdy z trzech pozostających w strukturach spełnia wymogi brygady przeciwlotniczej w zakresie etatu jak i możliwości bojowych.

Nie obca jest też permanentna restrukturyzacja Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej.

W Siłach Powietrznych po różnych zmianach  poprzez bazy, eskadry doszliśmy dziś do koncepcji baz lotnictwa taktycznego, transportowego i szkolnego, co według niektórych znawców tematu niewiele różni się od pułków lotnictwa z nie tak dalekiej przeszłości i mogłoby się nazywać pułkiem, zgodnie z polską tradycją.

Nie lepiej jest w Wojskach OPL Sił Powietrznych, gdzie głównym problemem, oprócz szybkiego starzenia się techniki, jest dyslokacja jedynej pozostałej 3 Brygady OP od Warszawy poprzez Sochaczew, Gdynię, Bytom, Mrzeżyno aż do Skwierzyny, gdzie nieczytelne wydają się decyzje w jakim celu, rok temu rozformowano 61 Brygadę Rakietową OP i sformowano 61 Pułk Rakietowy OP, aby dziś go rozformować, a na jego miejsce sformować 35 Dywizjon Rakietowy OP.

Rodzi się więc pytanie na jakiej bazie (ludzkiej) przy takich działania, powstaną w przyszłości, nowe formowania jednostek przyszłościowego systemu OP, skoro większość specjalistów-przeciwlotników  musi dziś szukać pracy gdzie indziej lub odejść z wojska.

Kolejnym problemem Obrony Powietrznej, według mojej oceny, jako byłego szefa Wojsk OPL Wojsk Lądowych jest brak koncepcji uzdrowienia tej sytuacji. Bo istniejąca, nawet najlepsza wizja „Tarczy Polski”, bez zapewnienia w „Programie rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach  2009-2018” odpowiednich środków (a takich nie ma), nie pozwoli na głęboką modernizację systemu obrony powietrznej w tym obrony przeciwlotniczej wojsk i obiektów.

W Marynarce Wojennej proponowane zmiany też wydają się tylko kosmetyczne, które mają według mojej oceny zachować status quo, powodujący przewagę jednostek zabezpieczenia nad jednostkami bojowymi. Stan taki potęgowany jest brakiem możliwości zakupu odpowiedniej klasy okrętów nawodnych i podwodnych, adekwatnych do działania w akwenie Morza Bałtyckiego nie mówiąc o wsparciu sojuszników w innych obszarach.

Z innych działań realizowanych w ramach programów modernizacyjnych wiele krytyki i niezrozumienia w środowisku wojskowym, a tym samym i  byłych żołnierzy zawodowych, wywołują zmiany systemu zabezpieczenia logistycznego, a konkretnie powstawania Wojskowych Oddziałów Gospodarczych. 12-13 takich WOG-ów ma podlegać pod każdą z czterech Rejonowych Baz Logistycznych i zatrudniać 350-400 pracowników i 50-60 żołnierzy każdy.

W projekcie tym widzę wiele wspólnego z projektem „Garnizon”, realizowanym wiele lat temu, który upadł z wielu powodów. Głównie partykularnych interesów dowódców jednostek różnych rodzajów sił zbrojnych w tym samym garnizonie, niepodporządkowanie dowódcom garnizonów tych planowanych ekonomiczno- logistycznych struktur oraz wydłużenie ramienia działania tych struktur. Dziś sytuacja jest podobna i obawiam się, że nastąpił tu przerost formy nad treścią. Bo czy WOG z szefem pułkownikiem lub podpułkownikiem, będzie terminowo i właściwie zaspokajał wszelkie potrzeby jednostek, nawet tych najmniejszych, nierzadko znacznie oddalonych od WOG?

Jeszcze większe niezrozumienie wśród kadry i nas emerytów wywołały decyzje, dotyczące likwidacji do końca 2010 roku kasyn wojskowych, a tym samym z powodu braku zaplecza lokalowego – klubów garnizonowych, będących często w małych garnizonach jedynym miejscem skupiającym „rodzinę wojskową”, a także emerytów i rencistów. Przy czym ogłasza się, wszem i wobec, że ograniczenie uprawnień do bezpłatnego wyżywienia oraz reorganizacji kasyn i stołówek pozwoli armii zaoszczędzić ponad 240 mln złotych.

Wtóruje temu i dyrektor Departamentu Budżetowego MON, który na łamach „Polski Zbrojnej” mówi że: „wiele kasyn nie prowadzi żadnej działalności na rzecz macierzystej wojskowej jednostki budżetowej lub robi to w niewielkim stopniu, koncentrując się na świadczeniu usług na rynek zewnętrzny…” i dalej „Dlatego likwidacja kasyn nie stanowi zagrożenia dla prawidłowego funkcjonowania sił zbrojnych”. Być może dla funkcjonowania sił zbrojnych nie, ale czy na pewno nie stanowi zagrożenia dla prawidłowego i oczekiwanego funkcjonowania życia w garnizonie?!

Fakty są takie, że pomimo iż „Przepisy wprowadzające ustawę o finansach publicznych” z 27.08.2009 r. likwidowały państwowe gospodarstwa pomocnicze w tym kasyna, to pozwalały jednak na przekształcenie w instytucje gospodarki budżetowej, co jednak praktycznie nie nastąpiło. Głównie z powodu, że w powstałej po kasynie stołówce lub punkcie żywienia kadry nie można świadczyć usług na zewnątrz, ani gościć klientów nieuprawnionych ( w wyjątkowych sytuacjach dowódca jednostki może się zgodzić na udostępnienie stołówki do zorganizowania imprezy prywatnej). Kolejnym powodem może być utrudnienie dostępu ewentualnych dzierżawców do niektórych obiektów oraz zwiększenie decyzją ministra obrony narodowej narzutu na media o 5% i 7% na każdego zatrudnionego w danej jednostce.

Wydaje się, że temat ten został przez Ministerstwo Obrony Narodowej przespany i uznany jako trzecioplanowy.

Bo potraktowanie przez Ministerstwo Finansów kasyn tak jak innych gospodarstw pomocniczych jest nieuczciwe i niesprawiedliwe. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że służba wojskowa jest specyficzna, trudniejsza od wielu innych zawodów. Wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń, ale też pewnych praw i jeśli ktoś sobie tego życzy – to i przywilejów.

Bo to państwo odpowiada za obronność, w tym i za stan zdrowia żołnierzy. A nie bez wpływu na ten stan będzie miało niedożywienie przynajmniej części kadry, która w pośpiechu codziennego życia będzie korzystała z różnego rodzaju fast foodów. I będzie nierzadko niedożywiona, a tym samym niezdolna do właściwego wykonywania zadań.

W tym momencie przypominają mi się standardy w innych armiach NATO, gdzie ten problem w ogóle nie istnieje. Dostęp do kasyn, stołówek i kantyn jest tak powszechny, że aż oczywisty. Podczas dwukrotnego pobytu w Centrum Szkolenia OPL armii amerykańskiej w El Passo nie mogłem zrozumieć jak za 3 dolary w stołówce można spotkać menu nieodbiegające od renomowanych restauracji.

Wszędzie tam kasyno czy stołówkę traktuje się nie tylko jako jadłodajnię ale przede wszystkim miejsce odpoczynku, spotkań i integracji żołnierzy.

Na podstawie tych kilku przykładów niejasnych i niezrozumiałych zmian, mam wątpliwości czy model „Armia 2012” przyczyni się do unowocześnienia Wojska Polskiego oraz zakładanej „pełnej profesjonalizacji Sił Zbrojnych RP”. A takich przykładów struktur, które powstały w ostatnich latach bez szczególnego uzasadnienia jest więcej. Choćby Dowództwo Operacyjne, Dowództwo Wojsk Specjalnych, Inspektorat Wojskowej Służby Zdrowia i wiele innych.

Te nietrafione, moim zdaniem decyzje powinny uświadomić decydentom jaką dalekowzrocznością muszą się cechować analizy, wykorzystywane do budowy długofalowej wizji rozwoju sił zbrojnych.

Nie mogą oni zapominać, że zgodnie ze strategią bezpieczeństwa narodowego najważniejszym zadaniem sił zbrojnych jest udział w strategicznej operacji obronnej na terytorium państwa.

Oczywiście, że na modernizację sił zbrojnych trzeba patrzeć przez pryzmat realnych możliwości państwa, które w związku ze światowym kryzysem gospodarczym maleją. I chociaż nominalnie budżet na obronność wynosi 1,95 PKB, to trzeba wiedzieć, że jego siła „nabywcza” maleje ze względu na wzrost kosztów utrzymania i uzbrojenia. Nie bez znaczenia są też środki asygnowane na misję w Afganistanie, które według różnych źródeł wynoszą od 1,5-2 mld złotych rocznie.

Jednak trzeba powiedzieć, że i tak mamy w miarę stabilny budżet, co powinno być wykorzystane do porządkowania sił zbrojnych w najbliższych latach.

Ta szansa jest tym większa, że ubiegłoroczne nominacje na najważniejsze stanowiska w wojsku wysunęły ludzi, posiadających ogromne doświadczenie i poparcie znacznej części środowiska wojskowego, w tym emerytów wojskowych, i stwarzają nadzieję na przemyślaną, mądrą, rozłożoną na wiele lat modernizację, zapewniającą jak najmniejsze straty w zasobach ludzkich i materialnych.

Mam więc nadzieję, że te ogromne przeobrażenia, które czekają naszą armię w najbliższych latach, uda się przeprowadzić w miarę bezboleśnie i skutecznie, tak aby nie trzeba powtarzać za moim kolegą z czasów Warszawskiego Okręgu Wojskowego, który mówił: „restrukturyzacja, restrukturyzacja, sztaby rosną, a do okopów jak było tak i jest dziesięciu chłopów….”