Klub Generałów

Zabiegi dyplomatyczne i militarne w sprawie ustanowienia granicy wschodniej

 Wiceadm.  Marek J. Toczek

       Traktat wersalski ustalił granicę polsko-niemiecką przyznając Polsce Pomorze Wschodnie (bez Gdańska) i prawie cała Wielkopolskę, przewidywał jednocześnie przeprowadzenie plebiscytów na Górnym Śląsku, Warmii i Mazurach. W trakcie konferencji wersalskiej rozpatrywano także sprawę polskich granic na wschodzie. Rada Najwyższa początkowo nie chciała uznać polskich praw do Galicji Wschodniej, a podejmowane przez Polskę działania militarne wywoływały silne sprzeciwy państw zachodnich. Państwa Ententy dla zbadania sytuacji i możliwości wykorzystania terytorium Ukrainy jako przyczółka dla  armii interwencji antybolszewickiej, wysyłały do Galicji specjalne komisje. Klęska armii Petlury radykalnie zmieniła nastawienie Rady Najwyższej, która uznała że jedynie Polskie Siły Zbrojne mogą stać się istotnym czynnikiem w walce z bolszewikami. W wyniku takiego stanowiska Rada Najwyższa upoważniła rząd Polski do wprowadzenia zarządu cywilnego w Galicji Wschodniej, do rzeki Zbrucz, stanowiącej przed 1914 r. granice austriacko – rosyjską.
      Polityka wschodnia odrodzonego państwa polskiego była kształtowana przez Naczelnika Państwa J. Piłsudskiego. Pierwszym zadaniem jakiego się podjął na szeroką akcję to dyplomatyczna agitacja w sprawie budowania federacji i przygotowania zaufanych kadr na Białorusi, Litwie i Ukrainie.
      W kwietniu 1919 r. oddziały Wojska Polskiego  opanowały Wileńszczyznę, w lipcu rozbito Zachodnio – Ukraińską Republikę Ludową, latem zajęto zachodnie regiony Białorusi z Mińskiem włącznie, a w grudniu oddziały Wojska Polskiego dotarły do Dyneburga nawiązując współprace z Łotyszami. Terenów tych nie włączano bezpośrednio w skład państwa polskiego. Podjęto zabiegi tworzenia bloku państw bałtyckich, ale opór Litwinów przeszkodził w realizacji tego planu.
      Sytuacja gospodarcza w kraju była trudna. Do Polski przybywały różne misje gospodarcze i wojskowe. Rząd Ignacego Paderewskiego zaciągał pożyczki na broń, amunicję, umundurowanie i żywność. Ok. 50% budżetu państwa przeznaczano wyłącznie na potrzeby wojska. W połowie 1919 r. Wojsko Polskie osiągnęło stan w służbie czynnej ok. 500 tys. żołnierzy.  Stanowisko mocarstw zachodnich wobec Polski miało charakter wybitnie koniunkturalny.
     We wrześniu 1919 r. premier I. Paderewski zażądał jasnego stanowiska Ententy wobec Rosji. Niestety nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi, co skłoniło J. Piłsudskiego do podjęcia rokowań z Rosjanami na własną rękę. Niestety rozmowy gen. Aleksandra Karnickiego z gen. Antonem Denikinem, prowadzone w Taganrogu zakończyły się fiaskiem. Gen. Denikin, w sytuacji chwilowego powodzenia jego wojsk w ofensywie na kierunku moskiewskim, stał sztywno na stanowisku restauracji jednej, niepodzielnej Rosji w granicach sprzed 1914 r.  W tej sytuacji J. Piłsudski uznając, że udzielenie pomocy gen. Denikinowi byłoby sprzeczne z polską racją stanu uchylił się od podjęcia aktywnych działań w celu zdławienia bolszewików. Następstwem takiej decyzji było też podjęcie rozmów  z przedstawicielem władz Rosji radzieckiej. Tajne rozmowy (ze strony polskiej: komisarz generalny ziem wschodnich – Jerzy Osmołowski, Aleksander Więckowski i Ignacy Boerner) prowadzono początkowo w Białowieży potem w Mikaszewiczach na Podolu. Bolszewików reprezentował Julian Marchlewski. Strona polska domagała się zaprzestania działań zbrojnych na Ukrainie przeciwko atamanowi Semenowi Petlurze, oddania Dyneburga Łotwie i ustalenia linii demarkacyjnej wzdłuż Berezyny, Ptyczy aż po Zwiahel.
       Bolszewicy grali na czas by nie dopuścić do podjęcia współdziałania Polaków z Denikinem. W grudniu 1919 r. rozmowy przerwano. Negocjacje delegatów J. Piłsudskiego z J. Marchlewskim były bardzo źle odbierane przez państwa zachodnie, mocno zaangażowane  w wspieranie interwencji antybolszewickiej gen. Denikina. Efektem tego niezadowolenia była decyzja Rady Najwyższej z 21 listopada 1919 r. podjęta  w wyniku zdecydowanych  nacisków Lloyda Georg’a, która zmieniła wcześniejsze ustalenia w sprawie granic polskich na wschodzie. Nowa decyzja Rady Najwyższej zatwierdzała statut autonomiczny Galicji Wschodniej  i przyznawała Polsce jedynie 25 letni mandat Ligi Narodów na zarządzanie tym obszarem, zobowiązując jednocześnie do przeprowadzenia plebiscytu.
     8 grudnia 1919 r. Rada Najwyższa podjęła kolejną decyzję utrudniającą poważnie zaistniałą sytuację. Wytyczono sztucznie tzw. linię Curzona, która nijak się miała do linii granicy etnicznej, a która nawiązywała do zachodniej granicy Rosji po trzecim rozbiorze Polski. Podkreślono co prawda, że decyzja ta ma charakter tymczasowy i nie przesądza o zmianach podejmowanych w toku późniejszych porozumień prowadzących do ostatecznego ustalenia granic wschodnich Polski. Takie postawienie sprawy nie zadawalało żadnej ze stron i było wyraźnym zaproszeniem do rozpoczęcia działań zbrojnych i w przyszłości pretekstem do roszczeń terytorialnych.
     Dwuznaczne stanowisko mocarstw zachodnich wobec polskich działań na wschodzie, zachodzące zmiany na polskiej scenie politycznej na rzecz wzmocnienia pozycji partii centrowych w Sejmie, konflikty premiera I. Paderewskiego z J. Piłsudskim, a także pogarszająca się sytuacja w gospodarce, doprowadziły do kolejnych ataków na rząd i w konsekwencji do jego dymisji. 13 grudnia 1919 r. sformowano nowy rząd centrowy, na czele którego stanął Leopold Skulski.
     Tymczasem wojska atamana Semena Petlury zostały rozbite przez gen. Denikina  i uległy rozproszeniu, a sam ataman schronił się w grudniu 1919 r. w Polsce. Przewodniczący Ukraińskiej Rady Narodowej Ewhen Petruszewycz dotarł do Wiednia. Sytuację tą wykorzystali bolszewicy i ponownie wtargnęli na Ukrainę spychając wojska gen. Denikina na południe. Do Kijowa powrócił bolszewicki rząd z bułgarskim komunistą Christianem Rakowskim na czele.
    Wydarzenia te skłoniły J. Piłsudskiego na przełomie lat 1919 i 1920 do realizacji  gigantycznego planu rozbicia Rosji i utworzenia systemu Międzymorza tj. bloku państw położonych na obszarze między Bałtykiem i Morzem Czarnym.
        W styczniu korpus gen. Śmigłego – Rydza  zdobył Duneburg. Uwolnione od bolszewików Inflanty  przekazano władzom Łotwy. Miał to być przykład postawy Polaków zachęcający inne narody wschodnioeuropejskie do ścisłej współpracy z Polską.
     Kolejnym krokiem  J. Piłsudskiego było poparcie utworzonego z inicjatywy atamana Semena Petlury nowego rządu Ukrainy.  Polskie poparcie przewidywało współpracę przeciwko bolszewikom w zamian za uznanie granicy polsko – ukraińskiej na Horyniu i Zbruczu.   Ataman Petlura wyraził zgodę na proponowane warunki, czym zraził do siebie większość Ukraińców galicyjskich. Zgody na współdziałanie z Polakami odmówił emigracyjny rząd Petruszewycza w Wiedniu i inni politycy ukraińscy reprezentujący środowiska narodowe.
     Niepowodzeniem zakończyły się polskie próby tworzenia sojuszy z innymi narodami wschodnioeuropejskimi. Konferencja w Helsinkach zwołana w dniach 15– 22 stycznia 1920 r. z udziałem delegacji rządowych Polski, Finlandii, Łotwy, Estonii i Litwy, wskazująca na rosnące zagrożenie ze strony Rosji radzieckiej nie  stworzyła jednolitego wspólnego frontu przeciwko bolszewikom. Przeszkodą było przede wszystkim stanowisko delegacji litewskiej, która postawiła znak równości swoich zagrożeń wskazując obok bolszewików także Polskę i Niemcy. Istotną przeszkodą były też roszczenia terytorialne Litwinów do Suwalszczyzny, Wileńszczyzny, a nawet Białegostoku oraz brak zainteresowania do przeprowadzenia  plebiscytu.
   Po fiasku rozmów z gen. Denikinem J. Piłsudski próbował jeszcze pozyskać dla swych planów reprezentantów opozycji antybolszewickiej w Rosji. Prowadzone rozmowy z Borysem Sawinkowem, przedstawicielem „eserów”, nie zmieniły sytuacji. Rząd Rumunii, usatysfakcjonowany inkorporacją Besarabii wyraził w marcu 1920 r. gotowość do podpisania pokoju z Rosja radziecką, polskich planów nie poparła też Czechosłowacja. W tej sytuacji koncepcję federalizacji wschodnioeuropejskiej mogła Polska realizować opierając się wyłącznie na własnych siłach. Jedynym sojusznikiem J. Piłsudskiego był ataman  S. Petlura i jego wojska oraz niewielkie  oddziały sformowane  z  Białorusinów.
    Przygotowania wojenne Polaków poparły zdecydowanie rządy państw zachodnich, głównie Anglii, Francji i Włoch, widząc w nich jeszcze jedna szansę realizacji swoich zamierzeń w przyszłej Rosji.  Uruchomiono szerokim frontem dostawy broni, sprzętu i uzbrojenia oraz niezbędnego wyposażenia dla Wojska Polskiego. W dużej części był to tzw. demobil, zmagazynowany po zakończonej I wojnie światowej. Dostawy sprzętu wojskowego kierowano także ze Stanów Zjednoczonych.
    Trwał proces reorganizacji Polskich Sił Zbrojnych, do kraju ściągnięto z Francji Błękitną Armię gen. Józefa Hallera (ok. 80 tys. żołnierzy), w strukturę Polskich Sił Zbrojnych włączono także Armię Wielkopolską (90 tys. żołnierzy). Łącznie pod bronią znalazło się ok. 700 tys. żołnierzy. Naczelnym Wodzem pozostał Józef Piłsudski, któremu  19 marca 1920 r. nadano stopień marszałka Polski. Szefem sztabu armii polskiej został gen. Stanisław Haller, brat gen. Józefa Hallera. W marcu 1920 r. Wojsko Polskie zakończyło reorganizację i w składzie utworzonych sześciu armii osiągnęło gotowość do działań. Równolegle intensywne przygotowania czyniła też armia bolszewicka, grupując swe siły na terytorium Białorusi. By skryć swoje intencje bolszewicy podjęli zmasowaną inicjatywę dyplomatyczną, proponując różne rozwiązania pokojowe, ocenione jako arogancki i niewiarygodne.
   24 lutego 1920 r. Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych przyjęła oświadczenie ministra  Stanisława  Grabskiego  wyrażające stanowisko  Polski do propozycji bolszewików.  Polska nie odrzuca tych propozycji, lecz pragnie trwałego zabezpieczenia swych granic wschodnich i usunięcia przyczyn swych krzywd dziejowych ze strony Rosji. Zażądano by ludności ziem należących do Rzeczypospolitej przed rokiem 1772 dać prawo swobody wyboru przynależności państwowej, by przedstawiciele tej ludności wzięli udział  w rokowaniach pokojowych oraz by warunki pokoju polsko – radzieckiego zostały zatwierdzone przez reprezentację całego narodu rosyjskiego, a nie tylko przez rząd bolszewicki”.

       Rząd bolszewicki grał na zwłokę. Nieszczerość intencji wyszła na jaw gdy odrzucano kolejne propozycje wskazania miejsca dalszych negocjacji i ewentualnego podpisania porozumienia. W tym czasie zostały ewakuowane oddziały Ententy z Archangielska i Murmańska.  Odtąd jedyną siłą zbrojną, która mogła stanąć do walki z bolszewikami było Wojsko Polskie. 

  Wyprawa Kijowska
      21 kwietnia 1920 r. doszło w Warszawie do podpisania umowy polsko – ukraińskiej, w której Polska uznała niepodległość Ukrainy. Do umowy dołączono tajną klauzulę wojskową przewidującą sojusz wojsk polskich i ukraińskich pod dowództwem Wodza Naczelnego    – J. Piłsudskiego. W Kamieńcu Podolskim wznowić miały działalność władze administracyjne Ukrainy, a po zakończeniu działań operacyjnych Wojsko Polskie miało być wycofane  z Ukrainy.

      Naczelnik Państwa J. Piłsudski i część generalicji zakładali, że bolszewicy nie pokonani w polu, nie uszanują żadnego zawartego przez siebie pokoju i nie zrezygnują z roszczeń do ziem dawnego zaboru carskiego. Zdecydowano nie czekać biernie, aż przeważające siły rosyjskie uderzą na Polskę. Korzystne rozwiązanie widziano w wykonaniu uderzenia wyprzedzającego, na nierozwinięte jeszcze siły wroga, rozbiciu ich i szybkim zakończeniu działań militarnych na jego terytorium.
        23 kwietnia J. Piłsudski przyjechał do Równego na odprawę z dowódcami  2 i 6 Armii  – generałami Antonim Listowskim i Wacławem Iwaszkiewiczem, z dowódcą Grupy Uderzeniowej 3 Armii – generałem Edwardem Śmigłym – Rydzem oraz dowódcą 1 Dywizji Jazdy – generałem Janem Romerem.  25 kwietnia  1920 r. o świcie, Wojsko Polskie pod dowództwem J. Piłsudskiego ruszyły na całym froncie ukraińskim kierując się na Korosteń, Żytomierz, Berdyczów, Koziatyń  i Winnicę.
        Doceniając doniosłe znaczenie, tak strategiczne jak i polityczne ofensywy na Ukrainie  – J. Piłsudski zapewnił tej operacji znaczną przewagę sił. Skierował tam niemal połowę piechoty (9 dywizji z 21 istniejących) i prawie połowę kawalerii (4 brygady z 9), potężną artylerię, kolumny samochodów do przewozu wojsk oraz liczne oddziały służb pomocniczych, w tym balony obserwacyjne i lotnictwo. Siły bolszewickie były zdecydowanie słabsze: 7 dywizji piechoty o znacznie mniejszej wartości bojowej od naszych oraz jedna dywizja i jedna brygada kawalerii.

        „Dyspozycja operacyjna do ofensywy na Ukrainę” z 17 kwietnia 1920 r. ustaliła, że: „Ideą przewodnią operacji w pierwszym okresie jest rozdzielenie sił nieprzyjaciela na dwie grupy przez szybkie zajęcie Żytomierza i Koziatyna, odcięcie odwrotu wojskom bolszewickim, stojącym na północ od szosy Zwiahel  – Żytomierz oraz zepchnięcie sił stojących na południe od kolei Szepetówka – Koziatyn, w kierunku południowym”. Ta „Dyspozycja operacyjna” nie wyznaczała niestety najważniejszego dla każdej ofensywy zadania: „ zniszczyć wojska nieprzyjaciela!”.

      Plan ofensywy kijowskiej został opracowany, pod osobistym kierownictwem Naczelnego Wodza przez pułkownika Stachiewicza i dwóch adiutantów – Wieniawę i Stanisława Radziwiłła. Tą skrytość argumentowano obawą niedyskrecji gdyby przygotowywał go Sztab Generalny WP (?). Do współpracy nie był wzywany żaden  z dowódców armii, a na naradzie z udziałem dowódców armii – gen. Szeptyckiego i gen. Majewskiego, kilka dni przed ofensywą, o planie ofensywy nie wspomniano. Będzie to miało swoje konsekwencje.
       Przełamanie frontu okazało się łatwiejsze niż przypuszczano, nieprzyjaciel nie przyjmował walki i wycofywał swe siły. Cofająca się kawaleria bolszewicka podpalała mosty i przeprawy na drodze aby opóźnić marsz Polaków. Miejscowa ludność okazywała wiele pomocy naprawiając drogi i witając na gościńcach przemieszczające się kolumny żołnierzy.  W nocy 1 Brygada podeszła pod Żytomierz i rano podjęła atak na broniące miasto oddziały  58 Dywizji Piechoty. Po 3 godzinnych walkach bolszewicy wycofali się z miasta, pozostawiając kilkuset jeńców, kilka armat i sporo zaopatrzenia wojskowego w wagonach na dworcu kolejowym. Zdobycia Żytomierza dokonano w wyznaczonym czasie, przy minimalnych stratach własnych. Nie udało się 3 Brygadzie Kawalerii zamknąć wycofujących się z Żytomierza sił bolszewików, które broniąc się zaciekle zmierzały w stronę Kijowa.

       Po zajęciu Żytomierza  J. Piłsudski ogłosił odezwę do ludności:

                                     „ Do wszystkich mieszkańców Ukrainy!

      Wojska Rzeczypospolitej Polskiej na rozkaz mój ruszyły naprzód, wstępując głęboko na ziemie Ukrainy. Ludność ziem tych czynię wiadomym, że wojska polskie usuną z terenów, przez naród ukraiński zamieszkałych, obcych najeźdźców, przeciwko którym lud ukraiński powstawał z orężem w ręku, broniąc swych sadyb przed gwałtem, rozbojem i grabieżą.
  Wojska polskie pozostaną na Ukrainie przez czas potrzebny po to, by władzę na ziemiach tych mógł objąć prawy rząd ukraiński. Z chwilą gdy rząd narodowy Rzeczypospolitej Ukraińskiej powoła do życia władze państwowe, gdy na rubieży staną zastępy zbrojne ludu ukraińskiego, zdolne uchronić kraj ten przed nowym najazdem, a wolny naród sam  o losach swoich stanowić będzie mocen – żołnierz polski powróci w granice Rzeczypospolitej Polskiej, spełniwszy szczytne zadanie walki o wolność ludów.
Razem z wojskami polskimi wracają na Ukrainę szeregi walecznych jej synów pod wodza atamana głównego Semeny Petlury, które w Rzeczypospolitej Polskiej znalazły schronienie i pomoc w najcięższych dniach próby dla ludu ukraińskiego. Wierzę, że naród ukraiński wytęży wszystkie siły, by z pomocą Rzeczypospolitej Polskiej wywalczyć wolność własną i zapewnić żyznym ziemiom swej ojczyzny szczęście i dobrobyt, którymi cieszyć się będzie po powrocie do pracy i pokoju.
Wszystkim mieszkańcom Ukrainy bez różnicy stanu, pochodzenia i wyznania wojska Rzeczypospolitej Polskiej zapewniają obronę i opiekę. Wzywam naród ukraiński i wszystkich mieszkańców tych ziem, aby niosąc cierpliwie ciężary, jakie trudny czas wojny nakłada, dopomagali w miarę sił swych wojsku Rzeczypospolitej Polskiej w jego krwawej walce o ich własne życie i wolność.

                                                                      Józef Piłsudski     
                                                      Wódz Naczelny Wojsk Polskich.

 Kwatera Główna, 26 kwietnia 1920 r.”  

     Tego samego dnia ataman Semen Petlura wydał odezwę „Do narodu Ukrainy”, która była odpowiednikiem odezwy J. Piłsudskiego. Stwierdził w niej, że  „ … Polska przychodzi Ukrainie z pomocą jako sojusznik w walce z moskiewskimi bolszewikami – okupantami”.

   Po 262 latach od ugody Hadziackiej J. Piłsudski rozpoczął nowy okres współpracy z Ukrainą, czynił to z uporem Litwina i przebiegłością Metternicha, wbrew większości własnego narodu i wbrew ówczesnym rządom Ententy, które chciały odrodzoną Polskę zamknąć w granicach etnograficznych od Warty do linii Curzona. J. Piłsudski opierał się tylko na własnej intuicji i głębokim przekonaniu, że bez wolnej Ukrainy niepodległa Polska długo nie przetrwa.

    Równolegle, na południowym Polesiu ofensywę prowadziła 4 Dywizja Piechoty w kierunku na Kostrzyń oraz oddziały Grupy Operacyjnej pułkownika Rybaka na kierunku Owrucz. Bez większych trudności odrzuciły oddziały 7 i 47 Dywizji biorąc kilkuset jeńców i zdobywając ok. 50 parowozów i blisko 1000 wagonów kolejowych. W zapale walk popełniano błędy. Dowódca Grupy Operacyjnej, w skład której wchodziła 7 Brygada Jazdy pułkownik Rybak, stawiając zadanie bojowe 7 Brygadzie znacznie przecenił jej możliwości bojowe. Podzielone siły Brygady, broniąc zdobytych wcześniej przepraw (Teterowo i Isza) oraz  dworca (Maliny) nie sprostały wycofującym się dywizjom wroga ponosząc ciężkie straty. W dokonanej później analizie gen. Machalski stwierdził, że „ (…) zadanie, które otrzymała Brygada było ponad siły tej garstki bohaterów”.  W bitwie tej zginął szef sztabu 7 Brygady, dawny adiutant J. Piłsudskiego  – rotmistrz Stanisław Radziwiłł.
       Sprawca tej klęski, pułkownik Józef Rybak, były sztabowiec armii austriackiej, późniejszy generał i Inspektor Armii, uniknął konsekwencji, wiedział jak klęskę na polu bitwy przekuć   w papierowy sukces, pisał w raporcie  „ rajd udał się znakomicie, wzięto 2000 jeńców …”.

     Reasumując. W początkowym okresie walk, w wyniku bojów stoczonych w Żytomierzu, Koziatynie, pod Berdyczowem, Korosteniem, Owruczem, Korostyszowem, Holendrami, Malinem, Barem i Zmierzynką wojska nasze osiągnęły powodzenie, wzięły do niewoli ok. 12 tys. jeńców, zdobyły ok. 50 armat, ok. 300 karabinów maszynowych, setki lokomotyw   i kilka tysięcy wagonów oraz znaczną ilość zapasów z magazynów wojskowych. Zajęto znaczne obszary, przesuwając front o ok. 70 km na południe i ok. 120 km na północ. Straty własne: ok. 150 zabitych i ok. 300 rannych. Trzy brygady strzelców siczowych, w sile ok. 15 tys. żołnierzy złożone z galicyjskich Ukraińskich, walczące dotąd  po stronie bolszewickiej przeszły na naszą stronę. Był to niewątpliwy sukces atamana S. Petlury.
      Rosyjska 14 Armia wycofała się bez większych strat. 12 Armia poniosła duże straty, jej oddziały zostały rozproszone i straciły kontakt z dowództwem. Wstrzymanie przez Naczelnego Wodza działań pościgowych dało możliwość 12 Armii schronić się za Dnieprem i odtwarzać zdolność do walki.
        Po trzech dniach ofensywy oddziały naszej 3 Armii znalazły się w odległości niespełna    70 km od Kijowa.  Nie osiągnięto tego, co winno stanowić główny cel walki – nie zniszczono sił nieprzyjaciela na prawym brzegu Dniepru.
     Sytuacja była więc trudna – siły nieprzyjaciela nie zostały rozbite i utracono inicjatywę operacyjną, Naczelny Wódz zdał sobie sprawę, że odsunięcie Sztabu Generalnego i dowódców armii w procesie planowania i organizacji działań było błędem. Z pewnością powstały by warianty działań  stosowne do rozwoju wydarzeń. Poważnym problemem była też słabo działająca łączność, stąd niejasny obraz sytuacji na froncie.
      J. Piłsudski podjął decyzję o wstrzymaniu ofensywy. Przekazał dowodzenie 3 Armią – gen. Edwardowi Śmigłemu – Rydzowi, któremu polecił osiągnąć gotowość wojsk do ataku na Kijów   do  7 maja.  Do natarcia na Kijów wyznaczono najlepsze oddziały. Ich zadaniem miało być dotarcie do linii Dniepru, od ujścia Prypeci do ujścia Krasnej, zdobycie Kijowa, utrzymanie w całości mostów na Dnieprze i zabezpieczenie miasta przez stworzenie przedmościa.
     2 i 6 Armia otrzymały zadania osłony 3 Armii od południa. Na północy 4 Armia gen. Stanisława Szeptyckiego otrzymała zadanie dotarcia do Dniepru między Berezyną a Prypecią  i zapewnienie osłony z tego kierunku armii gen. Edwarda Śmigłego – Rydza.  Przewidując ciężkie walki o Kijów, który miał być zdobyty za wszelką cenę, dowództwo 3 Armii nadzwyczaj dokładnie przygotowywało się do tej operacji. Trzy dywizje piechoty miały nacierać na Kijów czołowo, 7 Brygada Jazdy (poturbowana pod Maliami), miała przeprawić się przez Dniepr na północ od Kijowa, a 15 Dywizja na południe od niego i zająć mosty na Dnieprze. Ciężką artylerie, saperów, kolumny pontonowe postawiono do dyspozycji dowódcy 3 Armii.
     O świcie 5 maja ruszyły podjazdy szwoleżerów aby rozpoznać sytuację przed Kijowem. Dotarły na przedmieścia bez kontaktu z nieprzyjacielem. Nazajutrz do tramwaju linii podmiejskiej wsiadł pluton szwoleżerów i dojechał bez kłopotów do śródmieścia Kijowa, wracając przyprowadził 8 jeńców – wartowników pilnujących magazyny.
       Rankiem 7 maja dowódca 7 Brygady Jazdy gen. Aleksander Romanowicz, nie mogąc przeprawić się na drugi brzeg Dniepru (nie dostarczono pontonów), nie mając łączności z grupa operacyjną pułkownika Józefa Rybaka i co najważniejsze nie mając kontaktu z nieprzyjacielem, chcąc ubiec piechotę i wejść przed nią do miasta, wysłał wzmocnione podjazdy ze swych pułków, by jak najszybciej wjechały do miasta. Zaczął się prawdziwy wyścig, jazda w swej kawaleryjskiej fantazji, jak spuszczone ze smyczy ogary pędziła naprzód – kto pierwszy dotrze do „Złotej Bramy”.  Wieczorem tego dnia gen. Aleksander Romanowicz na czele pozostałych szwadronów, witany owacyjnie przez mieszkańców Kijowa wjechał do miasta.
      Tego dnia gen. Edward Śmigły – Rydz nadal przygotowywał się do zdobycia miasta, którego nikt nie bronił. Oczekiwał rozkazu Naczelnego Wodza by rozpocząć natarcie. Zniecierpliwiony tą sytuacją dowódca 1 Brygady Legionów – podpułkownik Stefan Dąb – Biernacki, na własną rękę wysłał kompanię na rozpoznanie przedmieścia. Kompania wkroczyła do Kijowa po południu z zastała tam oddział naszej kawalerii. Powiadomiony dowódca, nie czekając na sygnał z Naczelnego Dowództwa nakazał brygadzie nocny marsz do Kijowa. Po wejściu do miasta pułki 1 Brygady Legionów zluzowały kawalerię pilnującą mostów na Dnieprze i zabezpieczyły ważne obiekty w mieście.
      Główny cel operacji, tj. zniszczenie wojsk bolszewickich na prawym brzegu Dniepru, nie został osiągnięty. Dlaczego? Przecież nasze wojska miały przewagę liczebną i jakościową, miały zdecydowanie lepsze wyposażenie: kolumnę samochodową, eskadry samolotów, morale wojska stało wysoko, ożywiał je wielki entuzjazm, obecność Naczelnego Wodza wzmacniała zapał bojowy, przeciwnik stawiał niewielki opór, nasze straty były minimalne w stosunku do liczby jeńców, zdobyczy materiałowej, zagarniętych obszarów.
       Ofensywa na Ukrainie nie przyniosła zamierzonego wyniku, wskutek niewłaściwego planowania działań wojennych na najwyższym szczeblu dowodzenia. Natarcie czołowe nie zostało dostatecznie uzupełnione manewrem, zarówno w skali operacyjnej  jak  i taktycznej. Zagony oskrzydlające z brygad kawalerii były zaplanowane niewłaściwie. Siły te nie mogły powstrzymać wycofujących się głównych sił nieprzyjaciela, nie mogły nawet zadać mu znaczących strat.  Uderzając frontalnie przez Żytomierz i Berdyczów wprost na Kijów, a potem zwlekając przez 10 dni z jego zajęciem i opanowaniem mostów na Dnieprze – Wódz Naczelny J. Piłsudski umożliwił bolszewikom wycofanie wszystkich oddziałów za Dniepr  oraz ewakuację znacznej części zaopatrzenia i materiałów wojennych.

„(…) Główne nasze uderzenie trafiło w próżnię i nie przyprawiło nieprzyjaciela o znaczniejsze straty”.

         Kilka lat później, analizując przebieg operacji wypracowano stanowisko: „… należało zastosować manewr rozpoczynając ofensywę z lewego skrzydła, od Polesia, skierowanym na południe mocnym uderzeniem, które odcięłyby od Dniepru wojska bolszewickie znajdujące się na prawobrzeżnej Ukrainie. To umożliwiłoby ich zniszczenie w ataku frontalnym”.

        Nasuwa się pytanie, dlaczego plan ofensywy kijowskiej zawierał tyle błędów? Wydaje się, że z przynajmniej dwóch przyczyn. Przede wszystkim, ponieważ był opracowany, jak już wspomniano, przez mało doświadczonych oficerów, można by rzec „po amatorsku”, poza Sztabem Generalnym. Na domiar złego plan ten był utrzymywany do końca w tajemnicy, nawet przed głównymi jego wykonawcami – dowódcami armii. Błędem było też rozwiązanie bezpośrednio przed operacją kijowską dowództwa frontu, którym kierował gen. Listowski, nikt nie mógł już skorygować błędów.
      Naczelny Wódz objął osobiście dowództwo 3 Armii, tylko armii, szkoda że nie frontu, może wówczas doszedłby do wniosku, że bez manewru oskrzydlającego nie da się osiągnąć celów operacji.
       O świcie 9 maja dwa nasze pułki piechoty rozpoczęły walkę o zdobycie przedmieścia po drugiej stronie Dniepru. Parę godzin później, przy odgłosach toczonej jeszcze walki gen. Śmigły – Rydz przyjmował defiladę wojsk wkraczających do stolicy Ukrainy. Defilada wypadła znakomicie, jako ostatni oddział przemaszerowała 6 Dywizja Ukraińska, do której dołączyły grupy powstańców   z własnymi orkiestrami. Obok gen. Edwarda Śmigłego – Rydza na trybunie byli obecni: pułkownik armii francuskiej Hanotte (przydzielony do naczelnego dowództwa), oraz major Yamawaki, attaché wojskowy Japonii w Warszawie, obaj w mundurach, nie było atamana S. Petlury, co wywołało plotki i spekulacje wśród ludności Kijowa.
       Ta demonstracją była kolejnym błędem. Naród ukraiński widząc w swej stolicy obcego generała, a nie swojego przywódcę na czele wojsk ukraińskich, nie odczuwał tego aktu jako wyzwolenie. Decyzja o organizacji siedziby dowództwa wojsk polskich w Kijowie, w odczuciu Ukraińców świadczyła raczej o zmianie okupanta niż wyzwoleniu. Początkowy entuzjazm gasł w oczach i  Ukraińcy zamiast chwytać za broń w obronie odzyskiwanej wolności stawali się biernymi obserwatorami rozwoju wydarzeń.
       W defiladzie nie wzięła udziału 7 Brygada Jazdy, która pierwsza, samowolnie wkroczyła do Kijowa, nie czekając na rozkaz Naczelnego Wodza. Dla jej dowódcy gen. Aleksandra Romanowicza oznaczało to zakończenie kariery wojskowej.
    Wiadomość o  „zwycięstwach” na Ukrainie wywołała entuzjazm w kraju, jak również patriotyczne owacje pod adresem armii na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Sejm skierował depeszę do Naczelnego Wodza z podzięką za świetne zwycięstwo. Gen. Sosnkowski (wówczas wiceminister spraw wojskowych) informował J. Piłsudskiego o: „zmianie nastrojów pod wpływem powodzeń naszych na froncie – nawet przeciwnicy Piłsudskiego na prawicy wysuwają koncepcję korony lub dożywotniej prezydentury dla Piłsudskiego, w zamian za oddanie Dmowskiemu premierostwa i spraw zagranicznych”.

    18 maja Józef Piłsudski powrócił do Warszawy, witany entuzjastycznie przez Warszawiaków.  Zdawał sobie sprawę, że zakończona „zdobyciem” Kijowa operacja była tylko pozornym zwycięstwem, bo żywe siły nieprzyjaciela nie zostały rozbite. Wiedział, że w „bramie smoleńskiej” gromadziły się już liczne dywizje bolszewickie gotowe do uderzenia na Polskę, wiedział, że z południa Rosji zmierzała w kierunku Ukrainy Armia Konna Budionnego. Uznał, że w tej sytuacji warto podtrzymywać nastrój optymizmu, poczucia siły, pewności siebie i ufności do Naczelnego Wodza – tak potrzebnych w nadciągających dniach próby.
     Wieczorem tego dnia odbyło się uroczyste posiedzenie Sejmu, na którym marszałek Trąbczyński przywitał Naczelnego Wodza wracającego „ze szlaku Bolesława Chrobrego” hymnami.  Ale część elit, m. in. premier Skulski, minister Kędzior, W.  Witos dostrzegali już rodzące się zagrożenie od wschodu.
      Jeszcze przed rozpoczęciem operacji kijowskiej J. Piłsudski wiedział, że bolszewicy przygotowywali w naczelnym dowództwie swych wojsk plan uderzenia na Polskę. Trudno rozstrzygnąć czy była to tylko rutynowa praca sztabu generalnego – opracowanie planu ewentualnych działań, czy podjęte przygotowania operacyjne do postanowionych już zadań ofensywnych.  Domeną sztabów jest mieć plany na każdą sytuację, więc jest tu pewna wątpliwość. Utrata Kijowa wywołała duże wrażenie na znacznej części społeczeństwa w Rosji. Pozwoliło to rządowi bolszewików dość łatwo wzbudzić nastroje zagrożenia ojczyzny i obrony rewolucji. Hasła obrony zagrożonej ojczyzny przyciągnęły do punktów mobilizacyjnych nie tylko robotników i chłopów ale także oficerów i żołnierzy armii carskiej ze sławnym gen. Brusiłowem na czele.
     14 maja bolszewicy rozpoczęli działania bojowe na Białorusi, pomagając w ten sposób pośrednio oddziałom na froncie ukraińskim. Dowódca Frontu Północnego gen. Tuchaczewski rozpoczął ofensywę z rejonu Połocka  w kierunku na Mołodeczno oraz z rej. Borysowa w kierunku na Mińsk.
      Dwa miesiące przed ofensywą kijowską Naczelny Wódz Józef Piłsudski zlikwidował stanowisko dowódcy frontu Białoruskiego, które zajmował gen. Stanisław Szeptycki. Teraz dopiero okazało się jak błędna była to decyzja. Od tego czasu działaniami operacyjnymi trzech polskich frontów  kierował  osobiście Wódz Naczelny, najpierw z Żytomierza, później z Warszawy. W praktyce okazało się to bardzo trudne, tak trudne, że 17 maja przywrócono gen. Stanisława Szeptyckiego na stanowisko dowódcy frontu. Stracony czas nie sposób było już nadrobić. Gen. Stanisław Szeptycki swoje dowodzenie rozpoczął od działań kadrowych  ponownego organizowania sztabu Frontu.
     1 czerwca rozpoczęła się kontrofensywa z udziałem nowoutworzonej i ściągniętej z głębi kraju Armii Rezerwowej dowodzonej przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, z zadaniem osaczenie głównych sił bolszewickich wysuniętych na kierunku Mołodeczno. Manewr polegał na szybkim natarciu dwóch grup skrzydłowych – od północy Armii Rezerwowej, w składzie czterech dywizji piechoty i brygady kawalerii oraz od południa Grupy Operacyjnej gen. Skierskiego, w składzie półtorej dywizji. Pomiędzy skrzydłami, od czoła, znajdowała się 1 Armia, w składzie czterech dywizji piechoty. Manewr nie udał się, pomimo że kierowali nim dowódca Frontu i Wódz Naczelny, nieprzyjaciel zręcznie wymknął się z osaczenia.
    W pierwszych dniach czerwca, gdy wojska nasze były w bezpośrednim kontakcie z bolszewikami, J. Piłsudski wstrzymał pościg, wbrew stanowisku gen. Szeptyckiego, który domagał się kontynuacji kontrofensywy, aż do rozbicia sił wroga i zapewnienia sobie bezpieczeństwa na dłuższy czas.

         Gen. S. Szeptycki  napisał później: „(…) w niewykorzystaniu dogodnej dla nas sytuacji z początkiem czerwca widzę jeden z głównych powodów naszych klęsk w lipcu.” Gen. Kutrzeba w pracy „O wyprawie kijowskiej”, sformułował zastrzeżenia wobec naszej strategii na Białorusi w maju 1920 r. Z  ich treści wynika, że: J. Piłsudski nie rozumiał, że na dwóch odrębnych polach bitew – Ukrainy i Białorusi – dwóch decydujących operacji nie można prowadzić jednocześnie, że front północny winien być drugorzędny, aż do chwili powrotu sił z Ukrainy po pokonaniu tam nieprzyjaciela.”     

       Na froncie północnym należało prowadzić tylko działania blokadowe, powstrzymywać bolszewików w ich pochodzie na zachód.  Gen. S. Szeptycki „nalegał…”, ale wówczas nie posiadał orientacji w całokształcie sytuacji na froncie wschodnim i nie zdawał sobie sprawy, że na jakiekolwiek wsparcie liczyć nie może. Dlaczego? Między innymi dlatego, że na naradzie dowódców frontów, w przeddzień operacji kijowskiej, tj. 20 kwietnia nie został poinformowany o planowanym jej przebiegu.
     J. Piłsudski nie poinformował o planie operacji najważniejszych  dowódców, nie byli też oni informowani o przebiegu działań. Gdyby było inaczej musiałoby dojść do dyskusji, w której postanowiono by, że w razie ataku bolszewików na froncie białoruskim,  przed pokonaniem nieprzyjaciela na Ukrainie – Naczelny Wódz nie użyje odwodów na rzecz frontu białoruskiego.
   Z oczywistych względów krytyczna ocena gen. T. Kutrzeby jest sformułowana bardzo oględnie, niemniej wynika z niej jednoznacznie, że zasadniczym błędem J. Piłsudskiego było użycie wszystkich rezerw i odwodów z głębi kraju również z frontu ukraińskiego. Tereny na Białorusi były nam zupełnie nie potrzebne. W rezultacie Naczelny Wódz, pozbawiony rezerw, w ciągu następnych dwóch miesięcy stracił możność wpływania na sytuację na frontach, co umożliwiło wojskom bolszewickim dojście pod Warszawę.

  Atak bolszewików na Polskę.
       Zapowiadana Armia Konna Budionnego pojawiła się na froncie ukraińskim w ostatnich dniach maja.  Dowódca Armii Konnej – były wachmistrz carskiej kawalerii – Siemion Budionny trzymał swych dywizjonerów i brygadierów żelazna ręką, co raz grożąc im rozstrzelaniem za niewykonanie zadania. Za takim przykładem, szli dowódcy niższych szczebli  podobnie traktując swych podwładnych.

        Pierwszy kontakt z Kozakami miał miejsce w starciu 1 pułku Ułanów Krechowieckich,  29 maja – był dla Kozaków porażką. Na sąsiednim odcinku frontu zajmowanym przez 13 Dywizję Piechoty (z dawnej Armii gen. J. Hallera), dwa bataliony z 50 pułku Strzelców Kresowych uległy niemal całkowitej zagładzie.  W pułku, po zwolnieniu ze służby ochotników z Polonii amerykańskiej ich miejsce zajęli niedawno powołani żołnierze. Zaskoczeni przez kawalerię bolszewicką, wskutek niedbalstwa swoich dowódców ulegli w walce.
     Żołnierze Armii Budionnego to w dużej części Kozacy z Kubania, potomkowie Zaporożców, przesiedlonych przez carycę Katarzynę do walki z narodami północnego Kaukazu. Dwie zasadnicze cechy charakteryzowały zarówno dowódców jak i szeregowców tej formacji: zamiłowanie do rabunku i azjatyckie okrucieństwo zapewne odziedziczone po mongolskich przodkach.
    Armia Konna unikała walki z polską kawalerią, wolała szarżować na oddziały piesze, zwłaszcza zaskakiwać je w marszu. Tabory przeciwnika, szpitale, ranni, jeńcy – stanowili ich ulubiony cel. Mordowanie bezbronnych i rabunek ich mienia było dla żołnierzy Armii Konnej sprawdzonym sposobem prowadzenia walki.
    Wyjście Armii Konnej na tyły wojsk polskich, znajdujących się w Kijowie, zmusiło je do odwrotu. Budionny otrzymał rozkaz atakować Polaków, odciąć im odwrót  i zniszczyć. Ale w skład armii polskiej wchodziły także elitarne jednostki, ze sławną 1 Dywizją Piechoty Legionowej na czele. Budionny wiedział, że w otwartej walce ma nikłe szanse i przekonał swych zwierzchników, że lepsze rezultaty osiągnie atakując i dezorganizując zaplecze polskiego frontu.
      Najgorsze dla Polaków skutki działań Armii Konnej to wywoływanie paniki wśród ludności cywilnej i rannych żołnierzy w miejscowościach położonych nawet o setki kilometrów na tyłach. Np. w Żytomierzu żołnierze Budionnego spalili szpital z 600 rannymi żołnierzami polskimi, wraz z obsługą szpitala. Ten nowy instrument walki – okrutna jazda Budionnego – taktyka, na którą nie byliśmy przygotowani, stawał się jakąś legendarną, nieprzezwyciężoną i paraliżującą siłą.
      Po nierozstrzygniętej bitwie pod Brodami Budionny rusza na Lwów. Tam Budionny zderza się z twardą obroną. Polacy poznali już taktykę Armii Konnej i znaleźli skuteczną na nią odpowiedź. Kolejne ataki załamują się, Budionny ponosi duże straty. Kolejne rozkazy o zaprzestaniu walk pod Lwowem zmuszają go do marszu na północ. Po walkach w rejonie Zamościa, na jego drodze stają starzy znajomi – zgrupowanie gen. S. Hallera z 13 Dywizją Piechoty i 1 Dywizją Jazdy. Po całodziennej bitwie z częścią Armii Konnej, pobite ale nie zniszczone oddziały Budionnego rozpoczęły odwrót na wschód.
       Działania Armii Konnej Budionnego, choć nie spowodowały spektakularnych zwycięstw nad wojskami polskimi w otwartej walce, to jednak odegrały doniosłą rolę w wojnie 1920 r., w tym przede wszystkim:

  • wymusiły odwrót dotychczas zwycięskich wojsk polskich  z Ukrainy;
  • spowodowały przerzucenie znacznej liczby wojsk polskich z frontu północnego na południowy, ukraiński;
  • to z kolei tak osłabiło nasz front północny, że umożliwiło Tuchaczewskiemu zmuszenie naszych wojsk do odwrotu, od Berezyny do Wisły i spowodowało zagrożenie istnienie państwa polskiego;
  • klęska „wyprawy kijowskiej” i zmęczenie społeczeństwa wojną zmusiły J. Piłsudskiego do rezygnacji z utworzenia samodzielnego, niezależnego od Rosji państwa ukraińskiego.

     Taktyka działania oddziałów Armii Konnej, którą wręcz zafascynował się J. Piłsudski miała decydujący wpływ na późniejszy kształt polskiej armii. J. Piłsudski odrzucał wszelkie projekty modernizacji wojsk i zastępowania pułków kawalerii pułkami czołgów. Ta idea utrzymywana była w mocy przez „kawaleryjską” generalicję niemal do września 1939 r.
       Jednocześnie z planem zbrojnej agresji Rosji bolszewickiej na Polskę przygotowywano akcję polityczną  o charakterze wywrotowym wewnątrz Polski. Z litwackiej SDKPiL oraz żydowskiego odłamu Polskiej Partii Socjalistycznej, komuniści powołują swoją polityczną agenturę pod nazwą Komunistyczna Partia Robotniczej Polski.
       W obliczu bolszewickiego potopu, w kraju zarządzono pełną mobilizację wszystkich sił. Kanałami dyplomatycznymi rozesłano prośby o udzielenie sojuszniczej pomocy.  W niemal natychmiastowej odpowiedzi, Czesi wspólnie z Niemcami i Austrią sprzeciwili się przewozowi amunicji i broni do Polski. Jedynie Francja przesłała licznych oficerów w charakterze doradców, z szefem sztabu gen. Weygandem na czele. Nie znając warunków wojny manewrowej, nie odegrali oni jednak większej roli w działaniach,  współdziałając lojalnie w wykonywaniu decyzji polskiego dowództwa.  Wielka Brytania, przodująca w Lidze Narodów, uzależniła swoje pośrednictwo między Polską a  Bolszewicką Rosją od spełnienia przez Polskę uwłaczających warunków. Od spełnienia tych warunków uzależniła także wydanie zgody na dowóz amunicji do Polski.
    W  tak  wyjątkowo  trudnej  dla  odradzającej  się  Rzeczypospolitej  chwili,  pod presją politycznych stronnictw  musiał  premier  Władysław  Grabski  pojechać  do  Spa  w  Holandii i podpisać układ, który w sprawach Litwy, Gdańska, Cieszyna, Spiżu i Orawy zmuszał Polskę do uznania niekorzystnych dla niej decyzji. Alianci zaś, nie czekając nawet na wynik wojny Polski z Rosją radziecką, wydali zarządzenia pozbawiające nasz kraj znacznej części Śląska Cieszyńskiego, a w Gdańsku wprowadzili międzynarodowy zarząd portu, z gruntu sprzeczny   z zasadami Traktatu Wersalskiego.
     W tej trudnej dla Polski chwili nakazano nam przeprowadzenie plebiscytu na Warmii  i Mazurach. W sytuacji walczącej o przetrwanie Polski, prowadzony faktycznie przez Niemców plebiscyt wypadł niekorzystnie dla Rzeczypospolitej, której przyznano jedynie wąski pas na prawym brzegu Wisły pod Kwidzynem i ważny strategicznie powiat działdowski.
    Tymczasem, mimo przyjęcia przez polski rząd brytyjskiego ultimatum, najazd bolszewicki szedł niepohamowanym impetem dalej, a zapowiadana pomoc nie nadchodziła. Bolszewicy odrzucili pośrednictwo angielskie w negocjacjach, proponując Polsce bezpośrednie rozmowy pokojowe. Treścią przedstawionych propozycji bolszewików było rozciągnięcie nad Polską swojego zwierzchnictwa, redukcja armii polskiej do roli policyjnej   i ustanowienie wschodniej granicy na linii, która miała pokrywać się z granicą trzeciego rozbioru zaboru rosyjskiego, pokrętnie określana jako tzw. „linią Curzona”.
    Decyzje konferencji w Spa doprowadziły do kryzysu rządowego w Polsce. Premier Władysław Grabski znalazł się w ogniu krytyki za zobowiązania, których się podjął. Główny atak prowadzono ze stronnictw centrowych oraz PPS i PSL „Wyzwolenie” Na posiedzeniach Rady Ochrony Państwa doszło do starcia między R. Dmowskim i J. Piłsudskim. Endecja postulowała powierzenie funkcji Wodza Naczelnego gen. Józefowi Dowborowi – Muśnickiemu. J. Piłsudski zażądał od ROP jednomyślnego poparcia lub dymisji z zajmowanego stanowiska Naczelnika Państwa i Wodza Naczelnego. Gdy ROP poparł J. Piłsudskiego, R. Dmowski z niej ustąpił. Na tle tych sporów rósł ferment polityczny i zajadłość  w wypominaniu prawdziwych i rzekomych błędów.
     Endecja, uważając że położenie Polski jest katastrofalne, przygotowywała zaplecze do walki obronnej na wypadek utracenia Warszawy. Projektowano utworzenie rządu ocalenia oraz tworzono rezerwową armię wielkopolska pod dowództwem gen. Kazimierza Raszewskiego.   W tej sytuacji 24 lipca  W. Grabski podał się do dymisji. J. Piłsudski w porozumieniu z Sejmem powołał rząd koalicyjny z Wincentym Witosem, wybitnym działaczem chłopskim na czele.
          30 lipca nowy rząd wydał odezwę do chłopów, w której stwierdzono m. in.  „(…) Od was, bracia włościanie zależy, czy Polska będzie wolnym państwem ludowym, w którym lud będzie rządził i żył szczęśliwie, czy też stanie się niewolnikiem Moskwy, czy będzie się rozwijać w wolności i dobrobycie, czy też będzie zmuszona pod batem władców Rosji pracować dla najeźdźców i żywić ją swoją krwi i znojem”.  

    Trwające rokowania polsko – rosyjskie zakończyły się fiaskiem. Zwlekając i pragnąc wyzyskać jak najkorzystniejszą sytuację strategiczną, strona radziecka oświadczyła w końcu, że pełnomocnictwa delegacji polskiej w Baranowiczach są niewystarczające i odstąpiła od stołu. 6 sierpnia Rada Obrony Państwa wydała odezwę „Do ludów świata” zawiadamiając, że Rosja radziecka nie chce pokoju i zamierza zagarnąć Polskę.
  Podbój Polski nie był  bynajmniej celem samym w sobie, lecz środkiem do realizacji bardziej ambitnych zamierzeń. Władze bolszewickiej Rosji zdecydowały o podjęciu ekspansji na zachód, aby zrealizować idee tzw. światowej rewolucji. Pierwszym etapem miało być wprowadzenie dyktatury proletariatu w całej Europie.
    Na terenach Niemiec, Węgier i Austrii  już wcześniej zintensyfikowano działalność agitacyjną i wywrotową. W udzieleniu militarnego wsparcia komunistom państw zachodnich, przeszkadzała bariera, którą stanowiło odgradzające Rosję od krajów Europy nowo odrodzone państwo polskie.